11 października 2013

Rozdział 4.

Obudziły mnie pierwsze nuty 'Where did you sleep last night'. Miałam ochotę zadzwonić do trenera albo prezesa, wziąć chorobowe i ponownie zakopać się w pościeli. Ale wiedziałam, że to cholerne tchórzostwo. Znów bym tylko uciekła od problemu, a nie go rozwiązała jak na dorosłą osobę przystało. Wyłączyłam budzik i odrętwiałym krokiem pomaszerowałam do swojej łazienki. Ściany były wyłożone białymi kafelkami, na podłodze były szare płyty z lekko połyskującymi kawałkami brokatu. Po prawej stronie wisiało wielgaśne lustro pod którym stała długa szafka z umywalką na środku. Na przeciwko jasno drewnianych mebli stała duża wanna która była moja oazą spokoju i wytchnienia. Całość dopełniały fioletowe detale czyli mydło, ręczniki, orchidee czy dywanik leżący pod szafką.
Wzięłam się za mycie zębów. Szło mi to dość mozolnie, bo szczerze powiedziawszy byłam jeszcze w łóżku pod ciepłą kołderką. Kiedy spojrzałam w lustro... przeraziłam się. Ciemne worki pod oczami, szopa na głowie i przekrwione oczy. Pięknie. Próbując rozczesać włosy podłączyłam prostownicę, za pomocą której próbować będę ujarzmić to coś.
Włosy zostawiłam rozpuszczone. W razie czego założyłam czarną gumkę na nadgarstek. Dziś niestety musiałam zrezygnować z lekkiego makijażu. Użyłam korektora pod oczy i przykryłam go lekko warstwą pudru. Standardowo podkreśliłam zielono-niebieskie oczy czarną maskarą. Ubrałam się w zwykły biały t-shirt i dresy które dostałam wczoraj od trenera. Miałam jeszcze niecałe pół godzinny na śniadanie. Zrobiłam sobie płatki śniadaniowe i kawę. Z racji tego, że miałam jeszcze trochę czasu zalogowałam się na FB. W konkretnym celu. W wyszukiwarkę znajomych wpisałam nazwisko które mnie nurtowało. Oczywiście najpierw wyskoczyły mi rozmaite fanpage, a dopiero na szarym końcu zobaczyłam coś co mnie interesowało. Wiedziałam, że mam małe szanse zobaczyć cokolwiek z powodu ustawień prywatności. Na szczęście wyświetliło się parę postów. Nie koniecznie ucieszyło mnie to co tam przeczytałam.. Ze złością trzasnęłam klapą laptopa i wyszłam z domu. Wsiadłam do swojego auta i pojechałam na Podpromie. Gdy zajechałam pod hale miałam jeszcze 10 minut do treningu. Miałam nadzieję, że Go nie spotkam. Wchodząc zauważyłam wspaniałą Karole jak zwykle odpicowaną tak, żeby przeziębić sobie cycki. Już miałam przemknąć obok niej, aby tylko mnie nie zobaczyła gdy powiedziała:
- Dziś siatkarze mają trening dwie godziny później.
Zatrzymałam się w pół kroku i zmarszczyłam brwi. What?
- Że co?- spytałam wrogo.- To znaczy: Czemu?- poprawiłam się natychmiast. To nie na nią byłam przecież zła.
Zlustrowała mnie wzrokiem od dołu do góry jak bym była jakimś dziwolągiem.
- To Pani Psycholog nie wie?- odparła sarkastycznie.- Jutro jest prezentacja zespołu i mecz z Jastrzębskim, więc trener po uzgodnieniach z prezesem i damską reprezentacją Asseco przeniósł trening- powiedziała rzeczowym tonem patrząc na swoje paznokcie.
- Dziękuję ci bardzo za informację- powiedziałam głosem wyzutym z emocji. Czemu nikt mi nie powiedział?!
Nie ma sensu jechać do domu na godzinę i wracać tu z powrotem. Postanowiłam usiąść na ławce w korytarzu prowadzącym do wejścia na halę. Wyjęłam z kieszeni telefon i słuchawki. Włączyłam 'Orchidee'. Przymknęłam powieki i zsunęłam się lekko na ławce. Poczułam, że ktoś usiadł obok mnie. Otworzyłam oczy i spojrzałam w tak dobrze znane mi brązowe oczyska, dołeczki w policzkach i przesłodki uśmiech. A wszystkie te cechy należały do Ziarenka. Wyjęłam słuchawki z uszu.
- No jaja sobie robicie- powiedziałam z uśmiechem na twarzy. Zlustrowałam ją wzrokiem. Nic się nie zmieniła. Długie brąz włosy, długie nogi, błysk inteligencji w oczach i strój Resovii na sobie. A więc zaszła daleko w siatkówce. Tak jak mówiła. Gdyby nie wypadek, prawdopodobnie byłybyśmy tu razem.
- Nie robię!- odpowiedziała ze śmiechem.- Jak tylko usłyszałam, że niejaka Plińska została u nas psychologiem wiedziałam, że to ty. Kiedy tak niespodziewanie wyjechałaś z Bydgoszczy, zaraz po tym jak wyszłaś ze szpitala, próbowałam się z tobą skontaktować ale nie odpowiadałaś- stwierdziła nadal z uśmiechem na ustach ale w oczach dało się zobaczyć żal.
Tak zrobiliśmy. Wyjechaliśmy bez słowa z Bydgoszczy razem z tatą. Nikomu nic nie mówiliśmy. Nie raz dostawałam wiadomości, e-maile ba nawet listy. Na nic nie odpowiadałam.
- Chyba doskonale rozumiesz czemu to zrobiłam- Karolina wiedziała o wypadku i jego konsekwencjach.- Chciałam się oderwać od poprzedniego życia. Próbowałam zacząć od nowa. Nie za bardzo mi to wychodziło.
Ziarenko zmarszczyła brwi w zamyśleniu.
- No tak. Kolano.
Panicznie się zaśmiałam.
- Raczej jego brak- odparłam po cichu.
Na jej twarzy pojawił się zadziorny uśmieszek i błysk szaleństwa w oczach. Zawsze tak było kiedy wpadła na jakiś genialny, według niej, pomysł.
- Ale nie możesz grać w ogóle czy zawodowo?- spytała podekscytowanym głosem.
- Zawodowo- odpowiedziałam niepewna tego co wykombinowała.
- Chodź- powiedziała łapiąc mnie za rękę i ciągnąc na halę.
W środku były tylko trzy dziewczyny. Zaczęły rozciąganie przed treningiem. Karolina ciągnęła mnie w kierunku starszego pana, zapewne trenera. Kiedy stanęłyśmy koło niego Ziarenko zakaszlała aby zwrócić na siebie uwagę.
- Dzień dobry panie trenerze- zaczęła milusieńkim tonem.- Chciałabym panu przedstawić Annę Plińską- starszy pan podniósł głowę znad swoich zeszytów i zapisków. Miał przyjazny uśmiech i łagodne oczy.- Jest ona psychologiem siatkarzy naszego klubu. Kiedyś jednak grałyśmy razem w siatkówkę...
- Och, Karolina nie zamydlaj mi oczu, przejdź do sedna- przerwał jej ze śmiechem.
Ziarenko zatrzepotała rzęsami dla lepszego efektu niewiniątka.
- Mówił trener wczoraj, że dziś zagramy tylko mecz na treningu. Czy Ania mogłaby zagrać z nami?
'Nie. Powiedz; NIE!' modliłam się w myślach. Ja nie mogę. Spojrzałam na Karoline i uszczypnęłam ją w rękę. Mogę się założyć, że wyglądałam jak jelonek Bambi.
Trener zmarszczył brwi w zamyśleniu i potarł się ręką po dwudniowym zaroście.
- Plińska? Jesteś rodziną z Danielem Plińskim?- zapytał zaintrygowany.
- Nie- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.- Nie jesteśmy spokrewnieni.
- Niech będzie!- wzruszył ramionami i uśmiechnął się.- Zobaczymy co potrafi pani psycholog!
Spiekłam buraka. Próbowałam przywołać miły uśmiech ale mogę się założyć, że wyszedł z tego paniczny grymas. Gdy tylko trener się odwrócił szarpnęłam Karolinę za rękę.
- Przecież wiesz, że nie mogę. Zrobię z siebie pośmiewisko! Prawdopodobnie o wszystkim zapomniałam. A z resztą nie mam ubrań- chwytałam się każdej ostatniej deski ratunku.
- Możesz. Nie zrobisz z siebie pośmiewiska. O niczym nie zapomniałaś, bo to jak jazda na rowerze. Wszytko miałaś opanowane prawie do perfekcji, trudno zapomina się takie rzeczy. Ubrania ci pożyczę. Mam zapasowe rzeczy w szatni- wyliczała na palcach z coraz większym uśmieszkiem. Wiedziałam, że już postanowiła. A jak ona sobie coś postanowi.... nie ma odwrotu. Jest jak skała.
Posłusznie jak owieczka podreptałam za nią do szatni. Szybko się przebrałam. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Miałam na sobie strój Asseco Resovii z numerem 11. Łzy zakręciły mi się w oczach. Moje marzenie. Karolina przyglądała się mojemu kolanu. Po bokach ciągnęły się długie na 10 centymetrów blizny pooperacyjne. Nie udało się ich usunąć. W ciszy podała mi ochraniacze i poszłyśmy z powrotem na salę. Dziewczyny nie patrzyły się na mnie podejrzliwie i to podpowiadało mi, że trener poinformował je o moim występie.
Karolina wzięła piłkę i podeszła do niskiej rudej dziewczyny która właśnie siedząc na podłodze, rozciągała się. Przypominała mi skrzata. Rudawe włosy, zielone oczy, piegusy i figlarny uśmiech na twarzy.
- Ziarenko jak zawsze spóźniona!- krzyknęła kiedy ją zobaczyła. Dało się usłyszeć chichoty innych dziewczyn.
- Och, Inga! Zawsze musisz mi wytykać.
Inga tylko wzruszyła ramionami. Jej spojrzenie spoczęło na mnie.
- A cóż to za gościa do nas przyprowadziłaś?- spytała podnosząc się z podłogi.
- To Ania Plińska.
Ruda zmarszczyła brwi.
- Plińska, Plińska, Plińska...- mruczała pod nosem.- Chwila moment! To nie ty grałaś z Karoliną w klubie? Miałaś niesamowity atak! I byłaś cholernie szybka! Jak rakieta.
Uśmiechnęłam się na myśl, że ktoś jednak pamięta starą Anie.
- Nie bez powodu w liceum wołali na mnie Rakieta- śmieję się.- Mów mi Ania- powiedziałam podając jej rękę.
- Inga albo Ruda- odpowiedziała ściskając moją dłoń- jak wolisz!
- Dobra dziewczęta! Dość tej kurtuazji! Ćwiczymy?!- spytała Karolina poruszając zabawnie brwiami i podrzucając piłką.
Nie musiałyśmy jej odpowiadać. Stanęłyśmy w trójkąciku. I tylko odbijałyśmy sobie piłkę. Widać było, że starały się wybadać jak dobry mam refleks. Na początku obchodziły się ze mną jak z drogą chińską porcelaną. Kiedy zauważyły, że spokojnie dotrzymuję im kroku podkręciły tempo. Bardzo. Ledwo nadążałam ale nie dałam tego po sobie poznać. Dołączały do nas kolejne dziewczyny, a akcja nabierała tempa. Jakoś dotrzymywałam im kroku.
- Dziewczyny! Pora losować składy!- usłyszałyśmy wołanie trenera który w ręku trzymał czapkę z daszkiem wypełnioną poskładanymi karteczkami.
Złapałam lecącą w moim kierunku piłkę i podeszłam do selekcjonera z innymi dziewczynami. Spojrzałam pytająco na Karolinę. Zauważyła mój wzrok i powiedziała rzeczowo:
- Na karteczkach zapisane są grupy: 1 i 2. Uczciwie wybrane składy. Przegrana drużyna stawia najbliższy spędzony razem lunch.
Pomysłowo pomyślałam. Było nas czternaście. Czyli po siedem dziewczyn w zespole. Jako ostatnia podeszłam do trenera i wzięłam ostatnią kartkę na której pisało:

Grupa 1

Spojrzałam na Karolinę, kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały pokazałam jej wskazujący palec na znak, że jestem w pierwszej grupie. Ta tylko uśmiechnęła się półgębkiem z iskrą pewności siebie w oczach. Doskonale wiedziałam, że będziemy razem w grupie. Mój zespół stał już na jednej z połów boiska. Gdy tylko podeszłam dziewczyny utworzyły krąg. Widać było gołym okiem iż wszystkie przyjęły przywództwo Karoliny bez zastanowienia. Jak zawsze. Jest urodzoną przywódczynią, przyciągała ludzi jak magnez. Miała tą cholerną charyzmę której mi było brak.
- Okey tak jak zwykle ja rozgrywam, a Ruda jest libero- dopiero teraz zauważyłam małą Ingę po swojej lewej stronie.- Aga, Miśka atak, a Ania, Sylwia i Nikol przyjecie. Pasuje?
- To chyba retoryczne pytanie!- zażartowała wysoka blondynka, która równie dobrze mogłaby zostać modelką.
- Takie właśnie było, Nikol.
Na tym skończyły się nasze rozmowy. Stanęłyśmy na swoich pozycjach. Ziarenko odwróciła się na chwilę i szepnęła:
- Spokojnie. Potrafisz grać lepiej niż niejedna z nich. Będę ci wystawiać stu procentowe piłki żebyś zabłysła. W ostatnim secie poszarżujemy. Chyba jeszcze pamiętasz nasze zmyłki?- spytała z figlarnym uśmieszkiem.
Nie musiałam jej odpowiadać, wystarczyło, że posłałam jej jedno spojrzenie.
Pierwszy set poszedł dość gładko. Wygrałyśmy 25:20. Dostawałam dokładnie takie piłki o jakich mówiła mi Karolina. Odbierałam z małymi niedokładnościami ale Ziarenko wszytko ratowała i idealnie wystawiała. Jej gra była bez zarzutu. Moje serwy pozostawiały wiele do życzenia ale trafiałam przynajmniej w pole. Drugiego seta przegrałyśmy po walce 27:29. Miałyśmy błędy w przyjęciu i w ataku. Serwy kompletna klapa. W trzecim szybki powrót do gry i wygrana 25:21.
Nadszedł ostatni set. Karolina spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. Krótko i niezauważalnie kiwnęłam głową. Raz się żyje. Jutro będę miała zakwasy każdego mięśnia, a co będzie z moim kolanem nie mam pojęcia. Jeszcze nigdy nie wystawiłam go na takie obciążenie. Właściwie zawsze je oszczędzałam. Pierwszy serw, idealnie przyjęłam, Karolina wystawia na przesuniętą krótką. Szybko podbiegłam do siatki, wyskok, uderzenie obok pojedynczego bloku, punkt. Błyskawiczna akcja, szybki punkt. Przybiłyśmy sobie szybką piątkę i podeszłam do zagrywki. Zagrałam głębokim flotem tuż za siatką. Dziewczyny nie były przygotowane. Oddały nam piłkę poprzez kompletnie zły odbiór. Ruda idealnie odebrała, Karolina poprzez zmyłkę idealnie mi wystawiła. Miałam czystą siatkę. Mocne, szybkie uderzenie i punkt. Kolejna zagrywka. Zawsze byłam znana z urozmaiconych serwów. Raz delikatne floty, raz mocne zabójcze rakiety. Dziś postanowiłam zaryzykować. Wzięłam piłkę do ręki. Podrzuciłam w górę, dwa kroki, wyskok i atomowa zagrywka. As. Dziewczyny patrzyły na mnie ze zdziwieniem z resztą ja tak samo patrzyłam na swoją rękę. Z Karoliną stworzyłyśmy niesamowity duet. Rozumiałyśmy się bez słów. Kiedy miałyśmy piłkę meczową a Ziarenko stanęła na zagrywce ciekawa byłam co pokaże. To co zwykle. Niesamowicie trudną zagrywkę. Zawsze łapie piłkę w ostatnim momencie, a ta mocno uderzona leci tuż tuż nad siatką. Piłka ma taką rotację, że zawsze trafia na tułów zawodniczki. Cholernie wkurzające przyjecie z którym zawsze miałam problem. Znów drużyna przeciwna miała problem ale wyprowadziły mocny i dokładny atak, Ruda miała problemy z przyjęciem a piłka w dość wolnym tempie poleciała w stronę  krzesełek. Bez zastanowienia poleciałam za nią. Przeskoczyłam przez krzesła i rzuciłam się na piłkę. Udało mi się ją wybić na tyle żeby Aga wykiwała podwójny blok. Wygrałyśmy. Niestety mi się nie udało zbyt elegancko wylądować i po prostu runęłam na podłogę. Kiedy odwróciłam się na plecy zobaczyłam pomocną męską dłoń należącą do...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
PIĄTEK, PIĄTECZEK, PIĄTUNIO!
Wielka radość w domu Gucia z powodu weekendu.;p
Oddaję 4 w wasze ręce ;)
Zachęcam do komentowania ;]
Do następnego! ;D

Justyna ;*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz