7 października 2013

Rozdział 3.

Byłam naiwna sądząc, że wszytko od razu będzie grało.
Naiwność- moja wada i siostra rodzona jednocześnie.
Sama sobie zafundowałam małe rozczarowanie.
Nikt mi nie mówił, że będzie łatwo. Sama tak stwierdziłam.
Debilka.
Tylko takie myśli kołatały mi się w głowie, podczas pierwszego treningu. Siatkarze od 20 minut rozgrzewają się na boisku, zdaje mi się, że pan Andrzej chce przeprowadzić trening który wybije im z głowy twardy orzech do zgryzienia imieniem Anna Plińska.
Kiedy minęło 30 minut do hali przybyli statyści, fizjoterapeuta, drugi trener i trener przygotowania fizycznego. Oczywiście przywitałam się z nimi i przedstawiłam się. Oni, w odróżnieniu od ich podopiecznych zaakceptowali moją obecność na hali z entuzjazmem. Twierdzili, że to doskonała decyzja. Ulżyło mi wiedząc, że ktoś będzie mi przychylny. Każdy zajął się swoją robotą więc i ja to zrobiłam. Z torby wyjęłam duży zeszyt, do ręki wzięłam długopis i zaczęłam bazgrolić notatki. Dziś postanowiłam skoncentrować się na znajomościach w drużynie i ewentualnych konfliktach, których nie było widać. Zapisywałam kto z kim trenuje, kto z kim rozmawia, jak reagują na poszczególne ćwiczenia, osoby. Chciałam stworzyć swój własny zarys sytuacji w zespole jak i indywidualny opis graczy. Zauważyłam, że nowi próbują się zorientować w kontaktach między siatkarzami tak samo jak ja. Drzyzga i Konar trzymali się razem, podejrzewam, że poznali się na treningach reprezentacji.
Na koniec treningu, kiedy zostało im około 30 minut, rozegrali jednego seta. Piotrek i Fabian dogadywali się całkiem nieźle. Kolejny pozytywny efekt treningów reprezentacji na ME. Gdy przyjrzałam się uważnie mojemu zeszytowi zdałam sobie sprawę, że ciężko będzie mi się rozczytać z moich własnych notatek. Nie dość, że mam okropny charakter pisma, to wszytko było w kompletnym nieładzie. Kolejny problem na głowie.
Gdy tylko chłopcy skończyli grać, trener bez słowa zakończenia, puścił ich do domu. Zaczekałam aż wszyscy wyjdą z hali. Schowałam twarz w dłoniach. Pięknie się zaczęło. Kiedy podniosłam głowę do góry okazało się, że nie wszyscy wyszli. Koło mnie siedział Drzyzga. Spojrzałam na niego i miałam ochotę się zabić. Okazałam słabość przy pacjencie. Brawo.
- Słaby początek?- spytał szeptem nie patrząc na mnie.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Mogło być gorzej- odmruknęłam spoglądając hardo na swoje ręce, chyba próbowałam odbudować własną pewność siebie. Fabian parsknął śmiechem.- Serio, mogliście się na mnie rzucić z rękoma- dorzuciłam lekkim tonem.
- Hej! Nie wrzucaj wszystkich do jednego worka!- odparł.- Ja mam zamiar skorzystać z twojej pomocy jak tylko będzie mi potrzebna.
Zmarszczyłam brwi w zamyśleniu.
- Może to dziwnie zabrzmi ale na prawdę mam nadzieję, że żaden z was nie będzie mnie potrzebował i pewni siebie znów wygracie Mistrzostwo Polski.
Nastała długa cisza. Nie była ona niezręczna dawała ona wręcz ukojenie na moje skołatane nerwy.
Nagle cała ta miła atmosfera zmieniła się pod wpływem jednego pytania.
- Konarski mówił, że niesamowicie grałaś w siatkówkę- kiedy wypowiedział te słowa, włoski na karku stanęły mi dęba, a puls podskoczył do 200.- Czemu przestałaś?- spytał miękko spoglądając na mnie pierwszy raz podczas tej rozmowy. Samo to spojrzenie podziałało na mnie z niesamowitą mocą.
Poczułam się jak zwierzę zapędzone w kozi róg. Nie chciałam nikomu mówić, nie chciałam współczucia, nie chciałam żeby wszyscy uważali mnie za ofiarę. W moich oczach stanęły niechciane łzy. Nic nie mówiąc, gwałtownie wstałam ze swojego krzesła i wybiegłam z hali. Usłyszałam jak mnie woła. Nie zatrzymałam się nawet na chwilę dopóki nie wsiadłam do swojego auta. Trzęsły mi się ręce i byłam bliska płaczu. Oparłam czoło o kierownicę próbując się uspokoić.
Mogłam go okłamać... że się tym znudziłam, że wolałam coś innego. Zamiast tego wybrałam ucieczkę. Jestem cholernym słabeuszem.


Fabian:
Kiedy na nią spojrzałem, zauważyłem urocze rumieńce na jej twarzy. Jednak coś przykuło moją uwagę bardziej niż owe różowe plamki. Łzy. W jej oczach. W jednej sekundzie Anka zerwała się z miejsca i pognała do wyjścia.
- Ania!- krzyknąłem w nadziei, że się zatrzyma. Na próżno.
Miałem ochotę sam sobie przywalić. Nie ma co. Delikatny to moje drugie imię.
Wstałem z krzesła i przybity poszedłem do szatni. Chłopcy siedzieli na ławkach głośno dyskutując. Na środku stał Igła energicznie gestykulując. Kiedy mnie zauważyli wszystkie oczy zwróciły się na mnie.
- Gdzieś ty był?- spytał Lukas.
Nie zdążyłem odpowiedzieć. Uprzedził mnie nie kto inny jak Kosok:
- Pewnie podrywał naszą panią psycholog- odpowiedział z krzywym uśmiechem.
Spiekłem buraka.
- Bluzy szukałem- odburknąłem.- Widzę, że tutaj się dzieją ciekawsze rzeczy.
- Właśnie. Tak jak mówiłem to nic osobistego! Mam tylko pretensje do trenera czy do kogokolwiek kto pomyślał, że potrzebujemy pomocy!- Dzidek rozkręcał się z każdym słowem.
Jochen od razu go przyhamował.
- Dobra! Ale raczej mogłeś to powiedzieć tej dziewczynie, a nie nam teraz!
- Z drugiej strony nikt z nami o tym wcześniej nie pogadał! Nikt nas nie zapytał!- powiedział Grzybek.- Oczywiście nic nie mam do Anki, czy jak jej tam jest,- dodał po cichu- bo jej nie znam!
Dawid zerwał się z miejsca z zaciśniętymi pięściami. Był wyraźnie wkurzony.
- Szkoda tylko, że wszyscy teraz mówicie, że jednak nic do niej nie macie, a na sali mieliście ochotę zabić ją wzrokiem! Nie mogliście pomyśleć wcześniej?! Używajcie częściej tego co macie w głowie, co?!- krzyknął wychodząc z szatni trzaskając drzwiami. Byłem pod wrażeniem. Powiedział to czego ja się bałem.
Wszyscy spuścili głowy z poczuciem winy. Nawet ja. Choć nie czułem się winny. Wkrótce wszyscy zajęli się swoimi rzeczami. Było cicho jak nigdy. Bez żartów, śmichów i krzyków. Każdy krzątał się wokół siebie. Tylko ja siedziałem jak posąg koło swojej nie mogąc zapomnieć o niebiesko-zielonych oczach pełnych łez.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dobiliśmy do trójeczki ;p 
Jak zawsze mam nadzieję, ze się podoba. 
(wiem, wiem marny początek spowodowany
barkiem weny wczorajszego wieczoru)
troszku krótki ale następny powinien być dłuższy ;d
Za błędy przepraszam, mój osobisty korektor nie daje znaku życia xd
Jak tylko Karolina poprawi tekst, zaktualizuje rozdział ;)
Do następnego ;)

Justyna ;*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz