11 marca 2014

Rozdział 19.

Czułam jak po mojej brodzie spływa stróżka śliny.. to chyba właśnie to mnie obudziło. Szarpnęłam głową nie wiedząc co się dzieje. Błąd. Już po chwili poczułam ostry ból i to cholerne pulsowanie czaszki co oznaczało tylko jedno. Gigantycznego 100 milowego kaca, którego będę się pozbywać przez najbliższe dwa dni.
Szybko otarłam ręką brodę i rozejrzałam się po salonie Karoliny. Jak się okazało zajęłam najlepszą miejscówkę, bo spałam na kanapie. Aga rozwaliła się za to na dywanie i słodko pochrapywała przykryta kocem. A gospodyni domu... cóż, na pierwszy rzut oka było widać, że poniósł ją melanż. Leżała w bliżej nieokreślonej pozycji na fotelu z MOIM telefonem w jeden ręce, a w drugiej trzymała pustą butelkę po Carlsbergu. Pokręciłam z niedowierzaniem i próbowałam ogarnąć zawroty głowy.
Kiedy poczułam się na tyle dobrze, żeby wstać, poszłam szukać jakichkolwiek tabletek przeciwbólowych. Znalazłam je dopiero w szafce nad zlewem. Wzięłam całe pudełko i trzy butelki wody mineralnej. Wróciłam do salonu gdzie Aga pomału wybudzała się ze snu.
- Już nigdy więcej nie wezmę do ust alkoholu- dało się słyszeć podobne przysięgi  miedzy jękami bólu i sykami.
- Weźmiesz!- zaśmiałam się podając jej butelkę wody i wyciskając na jej wyciągniętą rękę dwie tabletki przeciwbólowe.
- A jak Karolina?- spytała popijając wodę.
- Doskonale- usłyszałyśmy ciche stęknięcie. Ziarenko próbowała wstać, co oczywiście zakończyło się niepowodzeniem i po chwili wylądowała z powrotem na fotelu. Zamrugała tylko parę razy oczami i wystękała:- Mógłby ktoś zasłonić rolety? I przy okazji wytłumaczyć mi po jaką cholerę trzymam w ręku twój telefon?- spytała się patrząc się na mnie.
- Nie mam najmniejszego pojęcia- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Ułożyłam się na kanapie i przymknęłam oczy.
Aga za to cicho zaczęła chichotać.
- A ja wiem- dało się zrozumieć między kolejnymi salwami chichotu.
Karolina zaniepokojona spojrzała na mnie, a potem zerwała się na równe nogi.
- Co odpieprzyłam?!- spytała z przestrachem w oczach.
- Spokojnie pewnie nic głupiego- zaczęłam ją uspokajać.
- Zadzwoniłaś do Pencheva!- wykrztusiła Aga i wybuchła śmiechem.
- Cofam swoje słowa!- rzuciłam w stronę Ziarenka, która złapała się za głowę i kręciła nią z niedowierzaniem.
- Nikt nie mógł mnie powstrzymać?!
- Sorry, ja uwalniałam w tym momencie swojego pawia, a Ania dawno chrapała- machnęła ręką Aga.
- Ja nie chrapię- mruknęłam pod nosem.
- Co ja gadałam?- Karolina zaczęła się kręcić po salonie, wyraźnie nie mogąc sobie znaleźć miejsca.
- Nie wiem- Aga wzruszyła.- Coś tam usłyszałam o seksownym głosie, czy coś takiego..
- O Boże...
Przez następną godzinę nasłuchałyśmy się z Agą jak Karolina obraża samą siebie, wyrzuca sobie pijaństwo i obiecuje sobie, że nigdy więcej się nie napije. Tsa, każdy tak mówi mając kaca mordercę.


MARZEC

Kolejne tygodnie mijały w zadziwiająco szybkim tempie. Sytuacja z Moniką była napięta, ale żadna z nas nie dawała tego po sobie poznać. Cisza między nami zadziwiała wszystkich wtajemniczonych w nasze relacje. Lecz sądzę, że ta cisza najbardziej dziwiła mnie. No bo po co dziewczyna najpierw sypała jakimiś dziwnymi groźbami, starała się o pracę w innym mieście, gdzie pracuje jej były z obecną dziewczyną, aby rzetelnie wykonywać swoje obowiązki i nie spełniać żadnych gróźb. Kupy się to nie trzymało.
Pewnie zastanawiacie się jak tam nasza Karolina i Penchev. Śmieszne było ich spotkanie dzień po pamiętnym telefonie. Jeszcze nigdy nie widziałam tak bordowej Ziarenka. W ciągu tych paru tygodni ich znajomość rozkwitła. Nie są jeszcze co prawda parą, więc moje włosy są jeszcze przed wizytą u fryzjera Konarskiego, który za każdym razem gdy mnie widzi rzuca w moim kierunku głupie komentarze na temat trendów fryzjerskich z lat 80., co swoją drogą trochę mnie przeraża.
Mój związek, cóż, nie mogło być lepiej. Dogadujemy się z Fabianem doskonale, wciąż czekamy na naszą pierwszą poważną kłótnię. Nie to, że wyczekujemy jej z utęsknieniem ale oboje wiemy, że przy naszych charakterach nie trudno o sprzeczkę.
Asseco Resovia doskonale sobie radzi. Skończyliśmy fazę zasadniczą na pierwszym miejscu, z czego jesteśmy zadowoleni. Mamy za sobą już dwa mecze w play-off'ach w których wygraliśmy 3:0 z drużyną z Kielc. Chłopcy nie mają żadnych problemów. Nie musiałam przeprowadzać zbyt wielu rozmów. Może poza paroma rozmowami, lecz nie były one niczym poważnym.
Możecie mi nie uwierzyć ale zainwestowałam, za namową Karoliny, w parę eleganckich rzeczy do mojej garderoby. Jeszcze nigdy nie byłam tak zmęczona po maratonie, dosłownie maratonie shoppingowym. Spędziłyśmy tyle czasu w rzeszowskich galeriach, że znam je na pamięć, nie wspominając o asortymencie. Założyłam, więc dziś jeden z nowszych nabytków, mianowicie brzoskwiniową spódnicę do połowy ud, lekko rozkloszowaną. Do tego białą koszulę i zwykłe krótkie, białe conversy. Włosy związałam w koński ogon i nałożyłam trochę tuszu do rzęs. Złapałam swoją torbę i żakiet, i zbiegłam po schodach do kuchni. Szybko przelałam kawę do kubka termicznego i wyszłam z domu. Bez śniadania się obejdę, bez kawy- nigdy.
Kiedy tylko przekroczyłam próg poczułam podmuch zimna. No tak. Dałam się oszukać przez piękne słońce i brak chmur. Było zimno, ale nie na tyle, żeby wrócić do domu i zmienić ubranie, a potem spóźnić się do pracy. Zacisnęłam zęby, wsiadłam do auta i ruszyłam w kierunku hali. Pod Podpromiem był mały tłumek dziewczyn i, o dziwo, żadna nie spojrzała nawet na przyjeżdżających na trening siatkarzy. Przecisnęłam się koło, mającego najwyraźniej ochotę zmiażdżyć mnie, tłumu. Przywitałam się krótkim skinieniem głowy, które swoją drogą nie spotkało odwzajemnienia, z Karolą. Poszłam prosto w stronę trybun gdzie siedziała już Karolina, zmęczona i przebrana po treningu. Oczywiście nie zauważyła mnie, bo gapiła się maślanymi oczkami w Nikolaya. Wzniosłam tylko oczy ku górze i pokręciłam z niedowierzaniem głową.
- Czy można pani przeszkodzić w podziwianiu jakże wspaniałych widoków pocących się mężczyzn?- spytałam z lekką ironią w głosie.
- Wcale się nie gapię- zaprzeczyła kręcąc głową i automatycznie przenosząc wzrok na własne buty.
- Jasne- posłałam jej drwiący uśmieszek.- Wszyscy ci wierzymy.
Nagle poczułam jak obejmują mnie od tyłu silne ramiona.
- W co mamy jej wierzyć?- spytał mnie Fabian z cwaniackim uśmieszkiem igrającym mu na ustach.
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć Karolina wypaliła szybko:
- Że kapitalnie wykonałam gwoździa w ataku!
Powiedziała to na jednym tchu i tak szybko, że po prostu nie dało się uwierzyć.
- Ale mnie wkręcaaasz!- przeciągnął Fabian celując w Ziarenko palcem.
Postanowiłam pomóc przyjaciółce, zmierzwiłam jego kruczoczarne włosy i szepnęłam:
- Babskie tematy- po czym puściłam mu perskie oczko i dodałam głośniej:- Za chwile zaczynasz trening, idź.
Jednak zanim zdążyłam dokończyć zdanie z hukiem do hali wpadł jak tornado niski, szpakowaty facet po czterdziestce. Za nim kroczyło chyba z sześciu ludzi i notatnikami w rękach. Nie zważając na rozciągających się siatkarzy i zaczynający pracę sztab szkoleniowy, stanął na środku jednej z połów boiska i zaczął obrzucać spojrzeniem halę.
- Tyle pracy, tyle roboty, a tak mało czasu... No nic! Wyrobimy się!- powiedział tonem primadonny i zaklaskał w dłonie.- Alicjo!- pstryknął palcami i wskazał na dziewczynę o brązowych włosach.- Chcę żebyś przygotowała parę propozycji ukwiecenia hali. Oczywiście wiesz, że w grę wchodzi tylko biel i delikatny przebłysk zieleni..
Kiedy On kontynuował wydawanie swoich rozkazów, my patrzeliśmy na siebie pytającym wzrokiem. Kto to w ogóle jest?
- Powinnam go znać?- spytałam szeptem Fabiana.
Ten wzruszył tylko ramionami i zrobił zdziwioną minę.
- Miałem pytać o to samo.
Już miałam mu odpowiedzieć ale moją uwagę przykuł dźwięk zapowietrzania się wydobyty z ust Pana Primadonny.
- TY- powiedział głosem wyroczni wskazując palcem na mnie.- i TY!- przeniósł swój wzrok na Karolinę.- WY jesteście idealne! Wręcz DOSKONAŁE!- zaczął wołać na cała halę.
Zaczynałam podejrzewać, że ten facet postradał zmysły. Rzuciłam mega zdziwione spojrzenie w kierunku Karoliny. Ta tylko siedziała z roztwartymi ustami i nie mogła wydobyć z siebie dźwięku. Podejrzewam, że znała tego faceta.
- Że my?- spytałam dla upewnienia się lekko głupkowatym tonem..


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam po długiej przerwie ;p 
Mam nadzieję, że rozdział przypadł wam do gustu ;)
Musiałam trochę przeskoczyć w czasie przez moja przerwę.
Nie zdążyłabym wszystkiego nadrobić :p
Liczę na parę waszych komentarzy ;)
Do następnego ;*

Justyna ;*

(za wszystkie błędy przepraszam, 
jutro będą ewentualne poprawki :))

8 marca 2014

Ogłoszenia parafialne ;p

Witam wszystkich po długiej przerwie. ;p
Mam teraz małe zawirowania spowodowane Testami Narodowymi, które w Szwecji są rozrzucone na przestrzeni 3 miesięcy.
Ale pomału przygotowuję się do powrotu na blogga. Możecie się spodziewać nowego rozdziału w poniedziałek, najpóźniej we wtorek ;)
Jeżeli chodzi o wasze bloggi, czytałam je kiedy tylko miałam czas. Niestety gorzej z komentowaniem.
Gdzieniegdzie je zostawiałam gdzie indziej już nie. Wiedzcie jednak, że wszystkie blogi które obserwuję, czytam.
Odświeżam ankietę na temat tego czy czytacie czy nie. Zauważyłam, że wolicie raz zaznaczyć, iż czytacie niż pisać komentarze pod rozdziałami bo, zazwyczaj mam tylko po 3-5 komentarzy pod każdym rozdziałem, a osób które zaznaczyły w ankiecie, że czytają regularnie jest 17.
Przepraszam za tak długą przerwę ;*
Mam nadzieję, że wciąż tutaj jesteście ;p

Justyna ;*

26 stycznia 2014

Rozdział 18.

Kiedy weszłam na halę okazało się, że mój wróg numer jeden rozpłynął się w powietrzu razem z prezesem i trenerem. Nie obchodziło mnie gdzie jest, ważne, że jej po prostu nie ma. Odetchnęłam z ulgą, nie wiedziałam do czego byłabym zdolna gdybym zobaczyła jeszcze raz jej głupkowaty uśmiech. I mówi to osoba która wyszła z hali rechocząc jak psychol. No cóż, zdarza się.
Gdy tylko zobaczył mnie Dawid, który rozciągał się po treningu w towarzystwie innych siatkarzy, ruszył w moim kierunku, a zaraz za nim cała reszta. Wiedziałam, że zaraz usłyszę kazanie na dwie strony z powodu tego pociągnięcia Moniki z bara. Jakoś nie za bardzo się tym przejęłam. Założyłam na siebie swój płaszcz, a na ramię zarzuciłam torbę, myśląc, że uda mi się uciec. Nic bardziej mylnego.
- Oho! Pani jeszcze nigdzie nie idzie- powiedział Alek łapiąc mnie za ramię.
Szybko strzepnęłam jego rękę z furią w oczach. Niby nie byłam zła na niego, na żadnego z siatkarzy, ale jakoś nie mogłam się dziś opanować. Lecz kiedy spojrzałam w oczy Achrema, poczułam się jak mała dziewczynka która zbiła ulubiony wazon mamy. Jego spojrzenie ustawiło mnie do pionu. Zapewne te lekko diabolicznie niebieskie oczy były jednym z powodów zostania kapitanem. Cholera, przecież ja nic nie zrobiłam! Nie powinnam czuć się winna.
- Chcieliśmy ci tylko powiedzieć, żebyś nie dała się jej sprowokować- zaczął Dawid.- Pamiętasz jak mi zawsze mówiłaś, bez urazy Fabian- wtrącił- że gówna się nie dotyka, bo można się pobrudzić?- Fabian tylko parsknął śmiechem.- I ja ci powiem to teraz. Jeżeli dasz jej się sprowokować i dojdzie do rękoczynów, to możesz być pewna, że prezes i trener nie będą cię trzymać w sztabie. Już teraz musieliśmy cię tłumaczyć, że to popchnięcie było przypadkowe. Wywali cię od raz, bez żadnego 'ale'. Jak to będzie wyglądać? Pani psycholog, która nie trzyma swoich emocji na wodzy?
Wzruszyłam tylko ramionami. Dał mi do myślenia. Kto by pomyślał, że to właśnie on będzie tym który ruszy moją mózgownicę?
- Poza tym zlej na nią zimnym moczem. Zrób jak każda inna kobieta. Jedź do domu, wpiernicz całe pudełko lodów czekoladowych i powiedz: Jestem zajebista i nikt tego nie zmieni!- dodał uśmiechnięty Igła.
Pokręciłam tylko z niedowierzaniem głową.
- Dobra chłopcy. Dzięki, że obroniliście mój tyłek przed prezesem. Obiecuję, że będę trzymała swoje cudne rączki z daleka od Moniki. A tak na marginesie Igła, jestem dorosła. Jak mam jakiś problem, to nie wpierniczam lodów. Idę się po porostu napić.
Kosok rzucił głupie spojrzenie Pitowi i powiedział:
- Moja szkoła!- i ruszył razem z Piotrkiem w moją stronę z rozpostartymi ramionami. Już czułam jak zaczynają mnie dusić, ale najpierw jeden zatrzymał drugiego, spojrzeli na Fabiana i jak małe dzieci pytające się mamy czy mogą zjeść jeszcze jeden kawałek ciasta spytali:
- Można?
- Można- powiedział z uśmiechem, aby już po chwili przybrać poważny wyraz twarzy i dodać grożąc przy okazji palcem:- Tylko się nie przyzwyczajajcie.


Dwie godziny później stałam pod drzwiami mieszkania Karoliny, z szarą, sportową torbą Nike w której poza ubraniami kryła się butelka 0,7. A co?! Idziemy dziś na całość. Drzwi otworzyła mi Aga z zaczerwienionymi oczami. Miała na sobie grubą, flanelową piżamę w czerwono-granatową kratę. Kiedy mnie zobaczyła, uniosła do góry kieliszek wypełniony czerwonym winem i z grymasem na twarzy powiedziała:
- Za tych wszystkich skurwieli, którzy się nami bawią! Pamiętaj, 80% z nich jest taka sama.
I przechyliła swój kieliszek wypijając całą zawartość.
Pokręciłam tylko głową i weszłam do środka. Od razu rzuciłam torbę obok innej leżącej już w kącie jasnego przedpokoju. Zdjęłam buty i płaszcz, i poszłam za Agą. Jak się okazało trafiłam do salonu gdzie Karolina włączała jakiś film na DVD. Widząc mnie rzuciła:
- Wiem, że i tak będziemy bardziej chlać i obrabiać innym dupy, ale żeby tak cicho nie było, to włączyłam 'Tylko ciebie chcę'. Popatrzymy na przystojnego aczkolwiek jednak dupka Hache- tu zrobiła przerwę i nalała mi wina do eleganckiego kieliszka.- A więc, za co, a raczej kogo dziś pijesz? Bo chyba nie za Fabiana, za dobrze wam się układa.
Aga tylko prychnęła i rzuciła:
- To tak jak mnie z Pawłem. Do dzisiejszego ranka, kiedy to nie zastałam go w jego własny łóżku z jakąś blondynką.
- A to sukinkot!- powiedziałam. No to już wiadomo, że powody do picia są.- Cóż, mój powód nazywa się Monika, która umyśliła sobie, że od dziś jej pasją będzie zatruwanie mojego życia.
Kończąc ostatnie słowo uniosłam do góry kieliszek w geście toastu i wypiłam słodką ciecz. Aga patrzyła się na mnie z lekko zdezorientowaną miną lecz nie ociągała się z opróżnieniem swojego szklanego naczynia.
- To kto mnie wtajemniczy?- spytała oblizując górną wargę końcówką języka.
Zaczęłam streszczać jej kim jest Monika, jak ją poznałam, oraz czemu, teoretycznie, mnie nie lubi. Teoretycznie, no bo tak na 100% z taką kobietą nic nie jest pewne.
- A na dzisiejszym treningu prezes przedstawił nam nową panią fotograf, która będzie na każdym treningu i meczu na Podpromiu. I nie zgadniecie kto nią jest!- zaśmiałam się sarkastycznie.
- No chyba nie Monika- odparła Aga z oczyma jak pięć złoty.
- A jednak- rzuciłam.
- Przecież to będą święte wojny na tych treningach. Pozabijacie się!- energicznie gestykulowała Karolina.
- No niestety nie możemy. A przynajmniej ja nie mogę jej 'zabić'. Podejrzewam, że zatrudniła się tylko po to żeby mnie prowokować lub ewentualnie odbić Fabiana. Wiadomo, że jestem osobą nerwową i jeżeli przekroczy maksymalną granicę to będzie z nią ciężko. A jeżeli dojdzie do rękoczynów to obie możemy stracić prace. Ale to chyba oczywiste, że z naszej dwójki, to mnie bardziej na tej robocie zależy niż jej- zakończyłam lekkim westchnięciem. Złapałam za butelkę czerwonego wina, która okazała się pusta.- Oho. Butelka numer jeden za nami.
- Spokojnie, jestem na to przygotowana!- zaśmiała się gospodyni domu i zza oparcia skórzanego fotela wyciągnęła kolejną butelkę.
- I co zamierzasz zrobić?- spytała Aga nastawiając swój kieliszek w stronę Karoliny, która otwierała wino.
- Nie mam pojęcia- stwierdziłam krótko wzruszając ramionami.- Na pewno muszę trzymać emocje na wodzy, a co dalej nie mam pojęcia.
- My ci pomożemy!- ochoczo zaoferowały swoją pomoc dziewczyny.
- Dajcie spokój. Gówna się nie dotyka- machnęłam ręką i znów przechyliłam kieliszek.
Kolejną butelkę wina załatwiłyśmy w ekspresowym tempie. Okazało się, że Karolina nie ma więcej wina, a mnie dopiero teraz przypomniało się o BOLS'ie w mojej torbie. Już po chwili wzniosłyśmy pierwszy wódkowy toast za te pozostałe 20% porządnych mężczyzn.
- Boże- zaczęła Ziarenko, której już się plątał język. Nie przeszkodził jej to jednak wygłosić małej przemowy.- Masz faceta? Istnieje 80% prawdopodobieństwa, że cię zostawi, zdradzi, oszuka albo po prostu się tobą znudzi. Jeżeli trafisz już na tego z 20% to możesz być pewna, że pojawi się jakaś babka i będzie twoim wrzodem na dupie. Ale bądź spokojna! Nawet jak go nie masz, to też jest chujowo! Spójrzcie na mnie! Mam 25 lat i jestem samotna od 2 lat! Zostanę starą panną z kotami!- zaśmiała się.- Za te wszystkie biedne koty, które niebawem będą się 'cieszyć' moim towarzystwem- dodała przechylając kieliszek.
- Czemu biedne?- spytała Aga.
- Bo Karolina zapewne będzie zapominać dawać im żarcie albo wodę, tak jak to miało miejsce z rybkami- wytłumaczyłam z uśmiechem.- Ale Karolino moja droga! Nie powinnaś narzekać gdyż pojawił się na horyzoncie pewien osobnik, który może być ideałem!- zaśmiałam się myśląc o Penchevie.
- O kim mowa?- zmarszczyła brwi zdezorientowana Karolina.
- O Nikim- odparłam tak jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
Dziewczyny zdezorientowane popatrzyły na siebie.
- Przecież mówiłaś, że pojawił się na horyzoncie osobnik idealny, więc jak o nikim?!- zapytała Aga.
- Może ty już lepiej nie pij!- zaśmiała się Karolina.
Szybko przemyślałam swoje słowa, aby już po chwili przywalić sobie otwartą dłonią w czoło.
- O Nikim, a nie o nikim!- powtórzyłam.- O Nikolayu Penchevie!- dodałam dla jasności.
- O Boże- zaśmiała się Aga.- Ale rzeczywiście trzeba powiedzieć, że idealny.
- Pogięło was?!- spytała Karolina kiedy już złożyła w całość sprawę 'nikim'.- On jest młodszy ode mnie o 4 lata!
- A ty tylko na wiek patrzysz. Wiek to tylko liczba!- oburzyłam się.
- Dokładnie- poparła mnie Aga.- Pomyśl tylko- powiedziała konspiracyjnym tonem.- Żadna Bułgarka raczej ci się na głowę nie zwali. Jest fajny z charakteru. Dzielicie razem jedną pasję. Wydaje się być porządny, więc raczej cię nie zrani. A jeżeli to zrobi to możesz liczyć na to, że go dorwiemy- dodała szybko.- No i jakby nie patrzeć to gnojek, gnojkiem, ale jaki przystojny!- uśmiechnęła się Aga i zabawnie poruszyła brwiami.
Karolina przetwarzała wszystkie informacje zapatrzona we własne dłonie. Po chwili złapała butelkę wódki, którą po chwili rozlała do kieliszków. Uniosła swoje naczynko z niedowierzaniem kręcąc głową i powiedziała:
- Za tego gnojka, który zaczyna mi się podobać.
- Oby okazał się tylko gnojkiem z wieku- dodała Aga unosząc swój kieliszek.
- Oby nie spierniczył w siną dal jak pozna twój charakterek, Karolino!- powiedziałam przechylając naczynko.
Zaczęłyśmy z Agą wymyślać dzikie plany zeswatania Karoliny i Niko. Z każdym kolejnym pomysłem Ziarenko była coraz bardziej podłamana. Zaczęła lamentować, że takim sposobem i z takimi przyjaciółkami faceta nie znajdzie. Później one podjęły wspólny atak na mnie. Oczywiście wróżyły mi, że nie pozbędę się mojego 'wrzoda na dupie' do końca życia. Ja reagowałam na wszystko śmiechem. Oczywiście moja skromna osoba i Karolina nie mogłyśmy omieszkać faktu częstych i głupich tekstów Dawida pod adresem Agi. Informowałyśmy ją, że to jego tani podryw. Ona zareagowała tylko miną pokerzysty i wypiła swój kieliszek.

~.~.~

Obudził mnie dźwięk mojego dzwonka. Zdezorientowany spojrzałem na zegarek stojący na półce nocnej. 2.46. Kto mógł dzwonić do mnie o tak nieludzkiej porze?
Kiedy tylko zerknąłem na wyświetlacz mojego telefonu bezzwłocznie odebrałem połączenie.
- Ania?! Czy ty wiesz która godzina?- spytałem zachrypniętym głosem.
- Haha! Suprajs, suprajs! Ja nie jestem Ania!- zaśmiała się moja rozmówczyni jakby przed chwilą powiedziała szalenie zabawny dowcip.- Masz bardzo seksowny głos kiedy jesteś zaspany- dodała zanim cokolwiek z siebie wydusiłem.
- Karolina?- spytałem niedowierzając własnym uszom.
- Brawo, Nikolayu!- zaśmiała się.- Nie dość, że przystojny, utalentowany to jeszcze inteligentny.
- Czy ty jesteś pijana, czy mi się tylko wydaje?
- Wydaje!- odparła szybko.- Ale do rzeczy! Ja chciałam tylko powiedzieć, że jestem wolna i otwarta na wszelkie propozycje. Oczywiście w granicach rozsądku!- tu zrobiła krótką przerwę jakby się nad czymś zastanawiała.- Ty wiesz! Może ja jednak jestem trochę pijana?
Zaśmiałem się cicho, aby po chwili rozczesać ręką włosy.
- Karolina, porozmawiamy jak wytrzeźwiejesz- odparłem rozsądnie.
- Czy mówiłam ci już, że masz bardzo seksowny głos jak jesteś zaspany?


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam! :D Rozdział pisany nocą i wieczorem,
dlatego jest lekko schizowy! ;d
Mam nadzieję, że się podoba ;p
Choć jest trochę za słodko ;/
Do następnego ! 


W ogóle co sądzicie o polsko-polskiej Lidze Mistrzów?! ;D
Ja się nie mogę doczekać tych emocji! ;p


Justyna ;*

18 stycznia 2014

Rozdział 17.

Kiedy w czwartkowy poranek podczas śniadania wylałam szklankę soku wiśniowego na moją ulubioną koszulkę, przez 20 minut szukałam kluczyków do auta, wpakowałam się w gigantyczny korek próbując uniknąć innego w drodze do pracy i w końcu wywaliłam się pod halą na ubitym i wypolerowanym przez kogoś śniegu, a to wszystko spowodowało, że byłam spóźniona, wiedziałam, że to nie może być dobry dzień.
Już na wstępie powitał mnie wredny uśmiech Karoli, która widziała mój upadek.
- Siatkarskiej psycholog brak koordynacji?- spytała poprawiając swoje długie włosy.
Spojrzałam na nią spod byka i otrzepałam swoją kurtkę z płatków śniegu.
- Ja na twoim miejscu martwiłabym się o swoją koordynację ruchową w tych okropnych szpilkach sprzed dwóch sezonów- rzuciłam przechodząc obok niej z zadartym nosem.
Nawet nie miałam ochoty patrzeć na jej reakcję. Chciałam po porostu jak najszybciej odbębnić dzisiejszy trening i wrócić do domu. Do mojego łóżka. 
Krokiem pełnym furii wpadłam na halę gdzie siatkarze już zaczęli trening. Gdy wszystkie oczy były skierowane na mnie, Konarski chciał rzucić głupi komentarz, a Kosok stwierdził, że jestem idealnym obiektem do kpin, rzuciłam krótko wściekłym tonem:
- Bez komentarza. I radzę zatrzymać wszelakiego rodzaju głupie teksty dla siebie- warknęłam idąc w stronę trybun, a nie tak jak zawsze krzeseł dla sztabu szkoleniowego. Dziś miałam ochotę na chwilę spokoju. Rzuciłam swoją torbę na jedno z krzesełek. Niestety, zamiast zatrzymać się na krzesełku spadła na podłogę, co tylko podniosło poziom mojego wkurzenia. Kopnęłam tylko tą cholerną torbę i usiadłam głęboko oddychając. Rozejrzałam się po hali i stwierdziłam, że nie ma nigdzie, ani sztabu, ani Kowala. Wszyscy wciąż się na mnie patrzyli co działało mi na nerwy.
- Możecie się na mnie nie gapić?- fuknęłam w ich stronę.- Jeszcze chwila, a nie ręczę za siebie- mruknęłam bardziej do siebie niż do nich. 
Standardowo wyciągnęłam swój notatnik, ale od razu odłożyłam go na bok. Nie miałam ochoty kompletnie na nic. Nie miałam nawet pojęcia czemu jestem taka nerwowa. Właściwie nic się nie stało, co mogłoby mnie tak zdenerwować. Z drugiej strony jestem kobietą i takie zachowania są normalne.
Wciąż tępo gapiłam się na trenujących siatkarzy. Wciąż nie było nikogo ze sztabu, co mnie trochę dziwiło. W końcu zebrałam się w sobie i zaczęłam notować. Nie minęło dużo czasu kiedy na halę wszedł Kowal z dziwną miną. Powiedział tylko, że pod koniec treningu przyjdzie do nas prezes i gość specjalny. Dodał trochę sarkazmu gdy mówił to przedostatnie słowo. Poinformował nas też, że dał dziś wolne całemu sztabowi i kazał wrócić siatkarzom do treningu. Długo zachodziłam w głowę kogo to może nam dziś przedstawić prezes, gdy usłyszałam głos Kowala.
- Ania, Fabian mógłbym was na chwilę poprosić?
- Uuuu! Młodzi! Coście przeskrobali?!- zaśmiał się Igła.
Lekko zdziwiona spojrzałam na Drzyzgę który tylko wzruszył ramionami w moim kierunku. Odłożyłam na bok notatnik i podeszłam do trenera. Cała drużyna wlepiła w nas ślepia aby po chwili znów powrócić do ćwiczeń.
Niepewnie stanęłam ramię w ramię z Fabianem naprzeciw skonsternowanego trenera.
- Słuchajcie- zaczął niepewnie.- Prezes zatrudnił tą fotografkę bez żadnych konsultacji ze mną. Nie mam z tym nic wspólnego- powiedział podnosząc ręce w geście poddania.
- Nie za bardzo rozumiemy- zaczął Fabian.- Jaką fotografkę?
Nagle usłyszeliśmy, że siatkarze przestali ćwiczyć. Ustały wszelkie piski butów i huki spadających piłek. Przeszły wśród nich ciche pomruki.
- TĄ- odpowiedział Kowal pokazując nam ruchem głowy kogoś za naszymi plecami.
Jak na rozkaz odwróciliśmy się we wskazanym kierunku.
Nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
To nie może być prawda.
No po prostu, kurwa no nie.
- O ja pierdole- mruknął Fabian.
Po raz kolejny tego dnia zawrzało we mnie ze wściekłości. Po raz kolejny wszystkie oczy skierowane były na mnie. Po raz kolejny widziałam cwaniacki uśmiech na JEJ twarzy.
- Chłopcy, mógłbym was poprosić?- zawołał pan Panek.- Chciałbym wam kogoś przedstawić.
Wszyscy potulnie wykonali polecenie prezesa. Poczułam jak ktoś kładzie rękę na moim ramieniu. Odwróciłam głowę i ujrzałam Dawida, który posyłał mi ostrzegawcze spojrzenie.
- Ania, tylko bez rękoczynów. Nie warto.
- Popieram- powiedział Alek zakładając ręce na piersi.
Nie odpowiedziałam im. Nie mogłam nic obiecać, bo im dłużej patrzyłam się na tą wytapetowaną twarz tym bardziej rosła we mnie chęć starcia jej tego głupkowatego uśmieszku.
- Chciałbym abyście poznali Monikę. Większość z was ją zna, w końcu to dziewczyna Fabiana..
- Była dziewczyna- poprawili go Fabian i Monika jednocześnie.
Pan Marek wyglądał na zaskoczonego i zażenowanego. Chyba uświadomił sobie jaki popełnił błąd.
- Miło, że to sobie wytłumaczyliśmy- rzuciłam chłodnym tonem, przez co od razu poczułam mocny i ostrzegawczy uścisk na moim ramieniu.
- A co konkretnie miałaby tutaj robić pani Monika?- spytał Alek, którego dłoń dalej spoczywała na moim ramieniu. Czy oni na serio myślą, że rzucę się na nią z pięściami?
- Pani Monika ma u nas miesięczny staż jak fotograf. Będzie obecna na każdym treningu i meczu na Podpromiu.
Chyba się przesłyszałam. Poprawka. NA PEWNO się przesłyszałam. Ja i ona na jednej hali 6 dni w tygodniu przez miesiąc?! Na pewno dojdzie do rękoczynów. Miałam ochotę już teraz rozpocząć jeden z nich. Myślałam, że ta głupia wymiana zdań w fabianowej kuchni i ta pieprzona karteczka w mojej torbie, to tylko dziecinne pogróżki. Cóż, ona miała inny plan. Na prawdę zaczęła uprzykrzać mi życie. Ta myśl wkurzyła mnie do maksimum, a kiedy moje wkurzenie osiąga maksimum, po prostu zaczynam się śmiać. I tak też było tym razem. Zaczęłam się trząść, aby po chwili wybuchnąć niepohamowanym śmiechem. Kątem oka widziałam jak po raz kolejny wszyscy się na mnie gapią jak na wariatkę.
- Przepraszam na chwilę- powiedziałam przechodząc przez środek grupy. Nie bez powodu wybrałam tę drogę. Nic chłopakom nie obiecywałam, więc przechodząc obok Moniki pociągnęłam ją mocno z bara i szepnęłam z uśmiechem na ustach: - Ta sztuka ci się nie uda.
Po czym kontynuowałam swój debilistyczny śmiech. Nic na to nie poradzę, już tak mam. Usiadłam na jednej z wielu ławek w długim korytarzu. Wciąż miałam głupkowaty uśmiech na twarzy. Nie wierzę, że ta mała osóbka żywi do mnie aż taką urazę. Muszę jakoś odreagować ten dzień. Niewiele myśląc wyjęłam telefon i wybrałam numer Karoliny. Odebrała po paru sygnałach.
- Muszę się najebać- rzuciłam bez jakiegokolwiek powitania.
W odpowiedzi usłyszałam tylko ciche parsknięcie Ziarenka i pytanie:
- Ty też?
- Tak, a kto jeszcze?
- Aga. Dzisiaj u mnie robimy PPP- powiedziała konspiracyjnym tonem.
- Co takiego?- zaśmiałam się jak głupia. No tak. Teraz wszystko mnie będzie śmieszyć.
- Pijackie Pajama Party.
- Będę- odparłam pewnie bez zastanowienia.
- Na to liczyłam.
Rozłączyłyśmy się bez pożegnania jak to miałyśmy w zwyczaju. Nerwowo przetarłam ręką twarz i wróciłam na halę.
Dzisiejszy dzień już nie może być gorszy.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Suprajs, suprajs! xd
Sama jestem zaskoczona takim obrotem akcji. 
Do ostatniej chwili nie miałam kompletnie żadnego pomysłu na ten rozdział.
Odbiło się to na nim, bo jest strasznie chaotyczny, bez składu i ładu. 
Ale uwierzcie mi, do wczorajszego wieczoru, cierpiałam na brak pomysłów i weny.
Mam jednak nadzieję, że jakoś się podoba. W mniejszym czy większym stopniu ;p
Do następnego ;* 

Justyna ;*

7 stycznia 2014

Rozdział 16.

-  Pani psycholog, możemy porozmawiać?- usłyszałam za swoimi plecami.
Odwróciłam się na pięcie i ujrzałam Nikolaya. Lekko się zdziwiłam ale nie dałam tego po sobie poznać. Kiwnęłam tylko głową i gestem reki wskazałam żebyśmy usiedli na trybunach, z daleka od ciekawskich spojrzeń.
- O czym chcesz ze mną pogadać?- spytałam siadając na jednym z krzesełek rzeszowskiej hali.
Zmarszczył brwi, wyraźnie coś przemyślał i powiedział:
- Właściwie to nic takiego. Zapomnij- powiedział wstając z krzesełka obok.
Złapałam go za nadgarstek i pociągnęłam z powrotem.
- Siadaj i gadaj.
- Nie, na serio nie ma o czym.
I wtedy wyciągnęłam ciężką artylerię.
- Chcesz pogadać o Karolinie?- rzuciłam szybkie pytanie.
- Nie- zaprzeczył szybko na co ja tylko głupio się uśmiechnęłam.- No dobra. Tak. Skąd wiedziałaś?
- Mam oczy!- zaśmiałam się.
- Świetnie, czyli ona też widziała- potwierdziłam to tylko krótki skinieniem głowy.- Zbieram się od tego naszego spotkania w kawiarni, żeby ją zagadać, poprosić o numer telefonu..
Spojrzałam na niego oczyma jak pięć złoty.
- OD KAWIARNI?!- spytałam krzycząc na pół hali. Cóż.. hala ma to do siebie, że niesie głos, więc wszyscy mnie usłyszeli.- Człowieku, od tego spotkania minęło z półtora miesiąca!- dodałam cicho kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Ej! To nie jest takie łatwe, żeby zagadać do dziewczyny której prawie nie znasz!- zaczął się tłumaczyć.- Jeszcze mnie weźmie za jakiegoś pedofila..
- Dobra, dobra. Spokojnie- przerwałam mu w połowie zdania, bo już zaczął się rozkręcać.- Ciocia Ania Dobra Rada coś wymyśli i was zeswata. Tylko nie zdziw się jak będzie wolała pozostać z tobą tylko przyjaciółmi, wybredna jest- uprzedziłam go wstając z mojego miejsca.
- Serio pomożesz?- spytał z iskierkami w oczach.
- No tak ale nic nie obiecuję- powiedziałam ruszając w kierunku boiska.
- Dzięki!- wykrzyczał Penchev, który przytulił mnie i okręcił woku własnej osi.
- Penchev!- krzyknęłam poprzez śmiech.- Puszczaj mnie, szaleńcu jeden!- śmiałam się.
Kiedy w końcu znalazłam się na podłodze posłałam mu kuksańca i uciekłam w stronę zawodników, którzy zaczynali już ostatnią godzinę treningu. Okazało się, że zagramy jedno setowe mecze. Zostaliśmy podzieleni na grupy przez trenerów. Zespoły prezentowały się tak:

Grupa 1: Ruda (libero), Fabian, Aga (atakująca), Kosok, Patrycja (środkowa), Niko, Veres
Grupa 2: Igła, Karolina (rozgrywająca), Dawid, Sylwia (środkowa), Wojtek, Lena (przyjmująca)
Grupa 3: Marzena (przyjmująca), Lukas, Jochen, Nikol (środkowa), Asia (środkowa), Paul
Grupa 4: Alek, Luiza (rozgrywająca), Miśka (atakująca), Piotrek, Łukasz, Kostka i Ania (przyjmująca)

Na nic nie czekając zaczęliśmy grę. Na pierwszy ogień poszła Grupa 2 i 3. Lukas na początku bez problemu rozrzucał blok i doskonale zgrał się z Nikolą i Asią, które dawały niezłe show. Karolina nie radziła sobie najgorzej, w końcu grała z Dawidem ale na początku im nie szło. Spokojnie, Igła Dobry Duch zebrał w kupę swoją drużynę i odrobili starty, po czym wygrali 28:26. Wygrana grupa została i zagrała mecz z 1. Ziarenko dwoiło się i troiło aby zgubić, niesamowity blok 1. Nawet jej to wychodziło ale w połowie Veres odpalił swoją maszynę zwaną technika, a młody Penchev razem z Rudą bronili każdą bombę Konara. Przy jednej z ostatnich akcji, gdy atak wyprowadzała 1, do pojedynczego bloku na Nikolay'u skoczyła Karolina. Młody przyjmujący precyzyjnie uderzył piłkę w kąt boiska, nie dotykając nawet rąk Ziarenka. Atak bardzo ładny, ale ciekawsze rzeczy działy się pod siatką, kiedy to Karolina źle wylądowała i legła na podłodze. Penchev próbował uniknąć nadepnięcia na jej rękę i tak zabawnie się złożyło, że wylądował na niej. Na początku wszyscy się przestraszyli, że coś się stało lecz gdy usłyszeliśmy śmiech Karoliny, odetchnęliśmy z ulgą. Oczywiście Kosok nie omieszkał skomentować całego zajścia:
- Ej! Ale ja bardzo proszę bez takich akcji tutaj! Umówcie się po treningu!
- Goń się Grzesiu!- odpowiedziała Karolina, która już wstawała z parkietu z pomocą zawstydzonego Niko.
Ostatecznie 1 wygrały po zawziętej grze 31:29. Wygrani znów zostali na boisku, aby zmierzyć się z moją grupą. Mecz był bardzo zawzięty. Nie mieliśmy tak dobrej rozgrywającej jak Fabian, ale nadrabialiśmy atakami. Kiedy przyszła moja kolej do zaserwowania, nie zastawiałam się i posłałam jedną z mocniejszych zagrywek jakie w życiu zrobiłam. Veres nie był w stanie opanować piłki, która przeleciała na naszą stronę. Tą akcję rozegrały same dziewczyny. Konstancja pewnie przyjęła, Luiza rozegrała trochę za mocno ale wysoko na moje skrzydło, bardzo blisko siatki. Mogłam albo kiwać, albo ryzykować i wbić gwoździa pod ostrym kątem. Zaryzykowałam. Szybko ruszyłam do ataku po łuku, aby złapać piłkę w jak najlepszym punkcie. Wyskok, wymierzenie, uderzenie. Piłka wylądowała z hukiem między Kosą, a Nikolay'em, po czym odleciała w stronę sufitu. Spojrzałam się tylko na moją rękę i wzruszyłam ramionami.
- No to teraz już wiecie czemu na nią Rakieta wołamy!- zawołała z ławki Karolina.- Nie dość, że szybka, to jak przywali to huk robi nie z tej ziemi. Szacun!- zawołała wykonując ukłon w moją stronę.
Ostatni punkt, który decydować miał o naszej wygranej, wykończyć miałam ja. Luiza zbyt czytelnie wystawiła mi piłkę na prawe skrzydło. Nie pozostał mi nic innego jak zebrać w sobie resztki sił i mocno nabić piłkę o trzyosobowy blok albo próbować złapać dziurę. Jak zawsze nie mogłam pójść łatwiejszą drogą i nabić. Ja musiałam powiesić sobie wysoko poprzeczkę. Spróbowałam więc mocno posłać piłkę między rękoma Fabiana. Cóż, ta sztuka mi się nie udała ponieważ źle wymierzyłam i mikasa zamiast pomiędzy rękoma, odbiła się od głowy Fabiana w aut. Mój zespół cieszył się z wygranej, a ja podeszłam do Drzyzgi, sprawdzić czy wszystko w porządku.
- Boże, Fabian!- zażartował Konar rozłożony na swoim krzesełku.- Twoja własna kobieta cię bije!
- Dobrze powiedziane- odparł Fabian jednocześnie pokazując mi że nic się nie stało.- Moja własna, ciebie za to biją obce kobiety- dodał obejmując mnie ramieniem.
- Ojojoj!- lamentowała Karolina.- A ty dalej nic sobie nie wyrwałeś Dawidku?- spytała wyraźnie się z niego nabijając.
- Przygarnął kocioł garnkowi! U twojego boku faceta od 2 lat nie widziałem!- odgryzł się z uśmiechem triumfu.
- Kto się czubi ten się lubi- mruknął Fabian w moje włosy.
W odpowiedzi tylko cicho zachichotałam.
- I co z tego? Ja się bardzo dobrze czuję jako singiel.
Aga, która właśnie piła wodę, o mało jej nie wypluła.
- Jasne!- wtrąciła kiedy już poradziła sobie z wodą.- I właśnie dlatego, że tak dobrze się czujesz jako singiel, na każdym treningu majaczysz, że musisz sobie znaleźć faceta.
Karolina posłała jej mordercze spojrzenie.
- I ty przeciwko mnie Brudasie?- spytała z wyrzutem w głosie.- Ty lepiej uważaj, bo ja cię zeswatam z Dawidem- zagroziła celując palcem w Agę, która momentalnie podniosła ręce w geście poddania.
- Prawda zawsze wyjdzie na jaw!- zaśmiałam się.- Karolinie trza znaleźć chłopa. Ale nie byle jakiego, tylko takiego co z nią wytrzyma!
- Odczepcie się ode mnie!- zbulwersowała się Ziarenko.
- A może już się znalazł?- spytał Konar takim tonem jakby on coś wiedział.
Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. Poruszył tylko zabawnie brwiami w moją stronę, odpowiedziałam mu tym samym. On wieeeedział! Chyba będziemy musieli pogadać.
- Przepraszam bardzo. Ale czy wy coś wiecie czego my nie wiemy?- spytała Aga pokazując na naszą dwójkę.
Dawid zadziornie się uśmiechnął.
- Powiem ci jak się ze mną umówisz- powiedział z poważnym wyrazem twarzy.
- Lece- prychnęła Aga.
- Nie zamoczysz- mruknęła cicho Karolina, aby po chwili oberwać dwoma ręcznikami.
Siedzieliśmy jeszcze chwilę na hali, żartując i śmiejąc się do czasu aż nie usłyszeliśmy wołanie:
- Dzieciaki! Zbierać się już! Nie mamy całej nocy do sprzątania!
Wszyscy spojrzeliśmy w stronę wyjście, gdzie w drzwiach stały dwie pani po 40.
- Tak jest, pani Jadziu!- zasalutował Drzyzga.- Zbieramy się.
Gdy już się ogarnęłam i wyszłam z szatni, zauważyłam czekających na mnie Dawida i Fabiana. Uśmiechnęłam się do nich i złapałam swojego chłopaka za rękę.
- Skąd wiesz?- spytałam się Dawida.
Nie musiałam wchodzić w szczegóły. Doskonale wiedział o co mi chodzi.
- Zauważyłem. Poza tym cały czas o nią podpytuje!- zaśmiał się. - A ty?
- Dziś tak jakby poprosił mnie o pomoc.
Fabian miał jeden wielki kocioł w głowie i znak zapytania na czole..
- Co wiecie? Kto podpytuje? I kto poprosił..- chyba sam wpadł na odpowiedź na swoje pytania.- Aaa! Że młody Niko i Karolina?
- Tak Geniuszu!
- Będzie wybuchowa para!- zażartował Konar.
- Chyba nie- zaprzeczyłam szybko czym zasłużyłam na pytające spojrzenia chłopaków.- No heloł! To Ziarenko. Ona zawsze za długo się zastanawia, za dużo myśli i szuka dziury w całym. Wątpię żeby coś z tego wyszło. No i jeszcze ta różnica wieku..- dodałam.
- A ty i Fabian? Jesteś o niego starsza o 2 lata, co prawda to nie to samo co 4 ale kto na to w tych czasach patrzy? Zobaczysz, Penchev Alvaro ją wyrwie!
- Nie-e- pokręciłam przecząco głową.
Dawid zaszedł mnie od przodu i wyciągnął dłoń w moją stronę.
- Zakład?- spytał bardzo pewny siebie.
- O co?
- Wygrany zostaje fryzjerem drugiego na jeden wieczór- zaproponował Dawid.- Tylko bez ingerencji w ich decyzje.
Wydawało mi się to trochę ryzykowne. Oddawać moje włosy w ręce nieobliczalnego Dawida, który mógł zrobić wszystko. Ale w mojej głowie rodził się plan fryzury Konara. Tak bardzo kuszący plan, który kazał mi uścisnąć dłoń Konara i powiedzieć:
- Stoi!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
4000 wyświetleń! Jesteście wielcy, dziękuję ;*
I jak, podoba się rozdział? 
Spodziewaliście się takiego obrotu sprawy? ^^


Justyna ;*

6 stycznia 2014

Rozdział 15.

Kiedy siedziałam już na hali pośród sztabu czekając na naszych siatkarzy, próbowałam sobie ułożyć w głowie wszystkie za oraz przeciw przyłożeniu w twarz mojej ukochanej Monice. Do tej pory telepały mi się ręce i nie mogłam uspokoić nerwów. Cały czas tłumaczyłam sobie, że ona nie jest tego warta. Jakoś nie potrafiłam przekonać samej siebie. Wyładowywałam swoją złość za pomocą długopisu i zeszytu, bazgroląc najdziwniejsze kształty. Z moich myśli wyrwały mnie śmiechy i krzyki. Nie byłoby to dziwne gdyby nie fakt, że były to damskie głosy. Podniosłam głowę znad swojego zeszytu i ujrzałam siatkarki gotowe i zwarte do treningu na czele z Karoliną. Miny mojego sztabu mówiły jednoznacznie, że są równie zaskoczeni jak dziewczyny. Kiedy przechwyciłam wzrok Ziarenka posłałam jej pytające spojrzenie.
- Powinnyśmy mieć trening- rzuciła do mnie w odpowiedzi.
Po chwili dołączył do nas trener damskiej drużyny i jego sztab szkoleniowy. Szybko wyjaśniliśmy sprawę i wyszło na to iż popełniono błąd w grafiku.
- Uuuuu! A co to za cziki?!- usłyszałam 'szept' Konara, który szedł na czele spóźnionych siatkarzy.
Oczywiście wszystkie dziewczyny posłały mu spojrzenia, które mogłyby mordować.
- Daruj sobie. I tak nic nie wyrwiesz- odszczeknęła Aga poprawiając brąz kitkę.
Na hali dało się usłyszeć pomruk w wykonaniu siatkarzy. Uśmiechnęłam się głupi pod nosem.
- To się jeszcze okaże!- odparł pewny siebie wykonując gest 'obserwuję cię'.
Aga cicho prychnęła pod nosem i odwróciła głowę.
Trenerzy nie zwracali uwagi na dogryzki swoich podopiecznych. Dyskutowali szeptem co mają zrobić.
- No trudno. Dziewczyny zbieramy się! Dziś treningu nie będzie- powiedział pan Roman, trener siatkarek.
- Ale jak to?!- zbulwersowała się Karolina.- Jutro mamy mecz. Przydałby się nam trening. Wieczorem też się nie da?
- Karolina, dobrze wiesz, że nie jesteśmy na naszej hali. Asseco ma pierwszeństwo. A wieczorem będzie już za późno, jutro rano wcześnie wyjeżdżamy.
- A może zrobimy trening razem?- rzuciłam pomysł. Wszyscy spojrzeli na mnie jak na debila.- No co?- spytałam zbulwersowana ich reakcją.- Trening mieszany to nic nowego, często tak robią jedne z lepszych drużyn. Będzie to miało wpływ zarówno na psychikę graczy jak i w pewnym sensie na przygotowanie fizyczne. Niech panowie tylko pomyślą- zwróciłam się do trenerów.- Przecież aż tak dużej zmiany nie będzie. Na początek mogą się porozciągać zrobić trening siłowy, a na koniec w parach poćwiczyć różne pozycje-w tym momencie dało się usłyszeć śmiech zarówno jednych jak i drugich.- Zboczeńcy!- dodałam ze śmiechem.
Trenerzy skonsultowali się między sobą i ogłosili, że dziś trening mieszany. Żaden z zespołów nie był zadowolony.
- Panie trenerze!- zawołała z błyskiem w oku Karolina.
- Słucham?- odpowiedzieli jednocześnie Kowal i Wojtasik, którzy automatycznie się uśmiechnęli.
- No bo, nas jest 12, a chłopaków 13.
Wszyscy spojrzeli na mnie, a ja uniosłam ręce w górę w powiedziałam:
- Przykro mi, nie mam stroju! Nie mówiąc o butach.
Nie wiadomo skąd koło mnie znalazł się pan Jacek i zaczął badać moje kolano przez dżinsy.
- Mniejsza o strój, zawsze się coś wykombinuje. Poprawne pytanie brzmi: jak tam kolano?
- Od dawna nie boli, zmieniłam dietę wzbogacając ją o wapń i magnez oraz zaczęłam ćwiczyć mięśnie.
- Czuję właśnie. Ode mnie masz zielone światło. A co panowie na to?- zwrócił się do trenerów którzy zgodnie pokiwali głowami. Karolina dostałą polecenie wykombinowania mi stroju i po chwili razem ruszyłyśmy w kierunku szatni. Nie obyło się bez prawie szczegółowego opisu dnia wczorajszego. Jakie zdziwienie ukazało się na jej twarzy kiedy powiedziałam jej o rannej wizycie i małej wymianie zdań. Skomentowała to krótko:
- A to sucz! Jakby co to wal do mnie śmiało! Pokażemy jej!
- Liczyłam na twoje wsparcie!- zaśmiałam się biorąc od niej treningowy strój. Miała przygotowany pełny komplet. Koszulka z krótkim rękawem, krótkie spodenki, długie białe skarpety, białe ochraniacze, srebrne Asics'y i czarne 'skarpety' na ręce al'a Ruciak. Szybko się przebrałam i związałam włosy w koński ogon. Gdy wróciłyśmy na halę, dołączyłyśmy do rozciągających się już siatkarzy i siatkarek. Dość szybko przeszliśmy do treningu wytrzymałościowo-siłowego. Pomału zaczynałam odczuwać zmęczenie ale absolutnie nie zwalniałam tempa. Po około godzinie usłyszeliśmy, że mamy 10 minut przerwy. Otarłam pot z czoła i przyssałam się do butelki wody. Byłam już lekko zmęczona, a przede mną jeszcze dwie godziny intensywnego treningu.
- Nie musisz ćwiczyć- usłyszałam za sobą głos Fabiana, który po chwili przytulił się do moich pleców i położył głowę na moim ramieniu. Może nie tyle przytuli co się o nie oparł.
- Ale chcę- powiedziałam cicho cmokając go w skroń.
- O jak słodko!- jak zawsze skomentował Konar.- My wszyscy czekamy na małego Fabianka!- zaśmiał się siadając na podłodze.
- Skąd wiesz, że pierwsza nie będzie mała Ania?!- oburzyła się Karolina, która natychmiast padła jak długa obok Konara.
- A może obie opcje na raz?- zaśmiała się Ruda, która przyłączyła się do nas w czasie przerwy.
- O! I już mi się podoba tok myślenia mojej nowej koleżanki!- zażartował Konar.
Reszta przerwy minęła nam w miłej atmosferze, która głównie opierała się na żartowaniu z mojego związku. Gdy wróciliśmy na parkiet trenerzy odczytali pary w których mieliśmy ćwiczyć przez następną godzinę. Trafił mi się Paul, Ziarenko dostała Lukasa, a Konar, ku uciesze wszystkich dostał Agę. W tej ostatniej parze to toczyły się Gwiezdne Wojny. Fabian oczywiście próbował zmienić Luizę, na moją skromną osobę, podając najróżniejsze argumenty. Niestety, trenerzy spławili go równie szybko, jak on do nich poleciał z prośbą o zamianę. Bardzo dobrze mi się trenowało z Paulem, od którego mogłam się wiele nauczyć. Podpatrywałam jego sposób wyskoku, odbicia i ataku. Kiedy już luźno odbijaliśmy do siebie piłki sposobem górnym usłyszałam pytanie Ziarenka:
- Ej.. coś jest ze mną nie tak?
Spojrzałam na nią przez ramię jednocześnie odbijając do Paula.
- Nie- zaśmiałam się.- A czemu pytasz?
- Bo ten cały Penchev gapi się na mnie jak ciele na malowane wrota.
Skomentowałam to cichym śmiechem. Rzeczywiście tak było. Pokręciłam tylko z niedowierzaniem głową i ponownie skupiłam się na grze z moim partnerem. Nie wiem kiedy, a zleciała już druga godzina. Gdy sięgałam po swoją butelkę usłyszałam pytanie:
- Pani psycholog? Możemy porozmawiać?


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
HAHAHAH! Wiem! Jestem zła, że kończę w takim momencie ;p
Ale wiecie, buduję atmosferę ;]
Mam nadzieję, że się podoba :D

Justyna ;*
ZŁOTA ZASADA:
CZYTASZ= KOMENTUJESZ= MOTYWUJESZ ;*

1 stycznia 2014

Rozdział 14.

Dla Asi, która była gotowa przyjechać do Sztokholmu i zabić mnie, za tak długą przerwę ;)
A dla Malwiny dedyku nie będzie, bo się tylko nabija ze mnie xD (i tak cię kocham siostra! ;p)

Obudziłam się z uśmiechem na ustach. Nie otwierając oczu próbowałam ręką odnaleźć Fabiana, aby się do niego przytulić. Natknęłam się tylko na pustą poduszkę obok mnie. Zdziwiona otworzyłam oczy i rozejrzałam się po sypialni, w poszukiwaniu zegarka. No tak, mogłam się spodziewać, że nie znajdę. Wstałam, zlokalizowałam swoją bieliznę i koszulę Fabiana, którą założyłam. Kierując się w stronę kuchni zawiązałam włosy w koka na czubku głowy.
- Fabian?! Gdzie jesteś?!- krzyknęłam na cały dom.
Odpowiedziała mi tylko cisza. Wzruszyłam ramionami i zaczęłam szukać kawy w kuchennych szafkach. Kiedy w końcu ją znalazłam i zaparzyłam w dużym zielonym kubku usiadłam na kuchennym blacie. Upiłam trochę kawy i zagłębiłam się we własnych myślach gapiąc się pustym wzrokiem na własne dłonie. Z moich rozmyślań wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. Po chwili Fabian wpadł do kuchni jak oparzony, w pierwszej chwili nawet mnie nie zauważył, a kiedy w końcu raczył się obejrzeć cicho zaklął pod nosem.
- Ale to nie tak miało być- mruczał cicho do siebie, kładąc zakupy na blacie obok mnie.- Ty jeszcze powinnaś spać, a ja powinienem zrobić śniadanie do łóżka. Tak romantycznie powin...
- Romantycznie, to wczoraj było z kebabami- zaśmiałam się odkładając kubek.- Poza tym, znając ciebie i twoje umiejętności w gotowaniu, prędzej spaliłbyś dom- dogryzłam mu z miną niewiniątka
- Ohoho, jak uszczypliwa się znalazła! Zapomniałaś chyba, że ty też z gotowaniem dobrze nie stoisz- odparł podchodząc do mnie. Oparł się rękoma o blat i stanął ze mną twarzą w twarz, przy okazji odgarniając zagubiony kosmyk za moje ucho.
- Za to inne moje umiejętności są na dobrym poziomie- mruknęłam kładąc dłoń na jego karku.
- Na prawdę?- na jego twarzy pokazało się udawane zaskoczenie.- A jakie?- spytał szeptem.
Poruszyłam tylko zabawnie brwiami, złapałam za materiał jego koszulki i przyciągnęłam go do siebie. Złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek, który długo nie pozostał delikatny. Już po chwili Fabian przyśpieszył tępo i błądził swoją dłonią po moim nagim udzie, a pocałunkami pieścił moją szyję. Nie zwlekając ani chwili dłużej zaczął pozbywać się swojej koszulki, aby po chwili znów namiętnie wpić się w moje wargi. Już zabierałam się do zdejmowania z siebie Fabianowej koszuli kiedy usłyszeliśmy głośne chrząknięcie. Byłam tak zaskoczona, że zapomniałam iż za mną znajduje się szafka kuchenna. Cóż, przypomniałam sobie o niej kiedy gwałtownie oderwałam się od Fabiana i uderzyłam czubkiem głowy o jej kant.
- Cholera!- syknęłam cicho, rozmasowując jednocześnie rosnącego guza.
Jenak kiedy zobaczyłam małą osóbkę w progu kuchni.. oniemiałam.
- Przepraszam bardzo, że przeszkadzam- powiedziała wyzutym z emocji głosem.
Na twarz założyła maskę obojętności, jednak oczy zdradzały jej uczucia. Fabian lekko zakłopotany, Bóg jeden wie czemu przecież jest na własnych metrach kwadratowych, już miał coś wyjąkać kiedy jak na zbawienie rozdzwonił się jego telefon. Powiedział ciche 'Przepraszam, zaraz wracam' i prześlizgnął się między Moniką, a ścianą w międzyczasie naciągnął na siebie koszulkę.
Kiedy młody rozgrywający zniknął z pola widzenia, Monika pozwoliła zmierzyć mnie wzrokiem.
- Hola! Spokojnie z tym morderczym wzrokiem- rzuciłam w jej stronę zakładając ręce na piersi.
- Bo co? Chłopaka już mi zabrałaś, jeszcze bardziej chcesz mi zniszczyć życie?- spytała mrużąc ze złości oczy.
Zatkało mnie. Totalnie zbiło mnie z nóg. Jednak szybko się otrząsnęłam.
- Nic ci nie zniszczyłam- powiedzialam wolno przez zaciśnięte zęby.- Sama go straciłaś, przez swoją własną głupotę. I nie pierdol- dodałam szybko gdy Monika chciała coś powiedzieć- że to moja wina. Nie rób z siebie ofiary, bo sama spieprzyłaś sprawę- skończyłam celując w nią palcem.
Już przyrzekałam sobie w myślach, że więcej sobie nie pozwolę na taki wybuch, że będę kontrolować siebie i swoje emocje podczas tej jakże niezmiernie miłej konwersacji . Ale koleżanka miała chyba inne plany na tę rozmowę.
- Jeszcze pożałujesz- wysyczała.- Pożałujesz, że podjęłaś się roboty w Asseco, pożałujesz, że z nim porozmawiałaś, że na niego spojrzałaś..
- Nie rozpędzaj się czasem. I tak skończyłam cię słuchać przy pierwszym 'pożałujesz', więc się nie męcz, bo to grozi spoceniem- powiedziałam.
- Jeszcze się spotkamy- rzuciła prowokująco.
- Oby- powiedziałam na odchodne i poszłam w stronę sypialni.
Po drodze minęłam się z Fabianem który spytał:
- Gdzie idziesz?
- Ewakuuję się- odpowiedziałam zwięźle.
W gruncie rzeczy wyszłam z kuchni w obawie przed samą sobą. Jeszcze jedno nieodpowiednie słowo tej lalusi, a mogłabym nie wytrzymać. Aby ochłonąć po całej tej sytuacji, poszłam się do łazienki ogarnąć się i ubrać. Włosy związałam w wysoki koński ogon, zrobiłam delikatny makijaż. Wychodząc z łazienki wpadłam, na ubranego już, Fabiana.
- Przepraszam. Nie miałem pojęcia, że się tutaj zjawi.
- Skąd mogłeś wiedzieć, że twoja lekko psychiczna była wpadnie do nas na śniadanko?- zironizowałam, po czym szybko dorzuciłam:- Nie przepraszaj, to nie twoja wina.
- Wiem, ale i tak się z tym źle czuję.
- A tak w ogóle to po co przyszła? No, bo chyba nie na wyżej wymienione śniadanko- zaśmiałam się.
W odpowiedzi usłyszałam parsknięcie śmiechem.
- Nie. Przyszła oddać klucze.
Wzruszyłam tylko ramionami i odwróciłam się na pięcie. Poczułam na swoim nadgarstku dłoń Fabiana który automatycznie przyciągnął mnie do siebie i wymruczał mi do ucha:
- Na czym my to skończyliśmy?
- Chyba na tym- powiedziałam składając namiętny pocałunek na jego ustach. Fabianowe dłonie znów zaczęły wędrować po moich plecach. Akcja robiła się coraz gorętsza, ale ja natychmiastowo ją przerwałam, poklepałam Fabiana po policzku i powiedziałam z uśmiechem:- Ale niestety, trening wzywa.
- Trening mamy dopiero za godzinę!- wyjęczał Drzyzga.
-  Jeszcze przed nim chciałabym pojechać przebrać się i wziąć swoje materiały, więc byłoby miło jakbyśmy już wyszli!
- Dobra, tym razem wygrałaś.
- Ja zawsze wygrywam- rzuciłam przez ramię.
Kiedy już zjedliśmy śniadanie, spokojnie kuchnia i dom przeżyły, w wyśmienitych humorach ruszyliśmy w kierunku mojego domu. W samochodzie włączyliśmy radio, a do naszych uszu dotarła piosenka "Last Christmas", oczywiście automatycznie zaczęliśmy protestować, że jest za wcześnie na tego typu piosenki. Dopiero po chwili zorientowaliśmy się, że jest początek grudnia, a piosenka jest jak najbardziej na miejscu.
Gdy byliśmy pod moim domem rozdzwoniła się moja komórka. Zanim wygrzebałam ją z czeluści mojej torebki, natrafiłam na małą karteczkę, na której było zapisane parę słów, ładnym i charakterystycznym pismem:

To nie koniec. Słono zapłacisz za to, że nas rozdzieliłaś.
Nie masz pojęcia z kim zadarłaś.

Zgniotłam papier w reku czując narastającą frustrację i złość. Nie dam sobie w kaszę dmuchać, a zwłaszcza jakiejś rozwydrzonej panience. Ja nie mam pojęcie z kim zadarłam? Pomijając fakt, że nie wiedziałam, iż w ogóle z kimś zadarłam. To ona nie wie co zaczęła i to ona, a nie ja, powinna się obawiać.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wiem, że krótki, ale muszę jakoś zacząć i wrócić do starej weny.
Rozdziały na pewno nie będą już tak długie jak wcześniej, 
bo się po prostu człowiek męczy przy pisaniu takiego tasiemca.

Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku, Miśki ;**

Liczę na komentarze z opiniami ;)
Dodatkowo, świeża ankieta, na Nowy Rok ;p