18 stycznia 2014

Rozdział 17.

Kiedy w czwartkowy poranek podczas śniadania wylałam szklankę soku wiśniowego na moją ulubioną koszulkę, przez 20 minut szukałam kluczyków do auta, wpakowałam się w gigantyczny korek próbując uniknąć innego w drodze do pracy i w końcu wywaliłam się pod halą na ubitym i wypolerowanym przez kogoś śniegu, a to wszystko spowodowało, że byłam spóźniona, wiedziałam, że to nie może być dobry dzień.
Już na wstępie powitał mnie wredny uśmiech Karoli, która widziała mój upadek.
- Siatkarskiej psycholog brak koordynacji?- spytała poprawiając swoje długie włosy.
Spojrzałam na nią spod byka i otrzepałam swoją kurtkę z płatków śniegu.
- Ja na twoim miejscu martwiłabym się o swoją koordynację ruchową w tych okropnych szpilkach sprzed dwóch sezonów- rzuciłam przechodząc obok niej z zadartym nosem.
Nawet nie miałam ochoty patrzeć na jej reakcję. Chciałam po porostu jak najszybciej odbębnić dzisiejszy trening i wrócić do domu. Do mojego łóżka. 
Krokiem pełnym furii wpadłam na halę gdzie siatkarze już zaczęli trening. Gdy wszystkie oczy były skierowane na mnie, Konarski chciał rzucić głupi komentarz, a Kosok stwierdził, że jestem idealnym obiektem do kpin, rzuciłam krótko wściekłym tonem:
- Bez komentarza. I radzę zatrzymać wszelakiego rodzaju głupie teksty dla siebie- warknęłam idąc w stronę trybun, a nie tak jak zawsze krzeseł dla sztabu szkoleniowego. Dziś miałam ochotę na chwilę spokoju. Rzuciłam swoją torbę na jedno z krzesełek. Niestety, zamiast zatrzymać się na krzesełku spadła na podłogę, co tylko podniosło poziom mojego wkurzenia. Kopnęłam tylko tą cholerną torbę i usiadłam głęboko oddychając. Rozejrzałam się po hali i stwierdziłam, że nie ma nigdzie, ani sztabu, ani Kowala. Wszyscy wciąż się na mnie patrzyli co działało mi na nerwy.
- Możecie się na mnie nie gapić?- fuknęłam w ich stronę.- Jeszcze chwila, a nie ręczę za siebie- mruknęłam bardziej do siebie niż do nich. 
Standardowo wyciągnęłam swój notatnik, ale od razu odłożyłam go na bok. Nie miałam ochoty kompletnie na nic. Nie miałam nawet pojęcia czemu jestem taka nerwowa. Właściwie nic się nie stało, co mogłoby mnie tak zdenerwować. Z drugiej strony jestem kobietą i takie zachowania są normalne.
Wciąż tępo gapiłam się na trenujących siatkarzy. Wciąż nie było nikogo ze sztabu, co mnie trochę dziwiło. W końcu zebrałam się w sobie i zaczęłam notować. Nie minęło dużo czasu kiedy na halę wszedł Kowal z dziwną miną. Powiedział tylko, że pod koniec treningu przyjdzie do nas prezes i gość specjalny. Dodał trochę sarkazmu gdy mówił to przedostatnie słowo. Poinformował nas też, że dał dziś wolne całemu sztabowi i kazał wrócić siatkarzom do treningu. Długo zachodziłam w głowę kogo to może nam dziś przedstawić prezes, gdy usłyszałam głos Kowala.
- Ania, Fabian mógłbym was na chwilę poprosić?
- Uuuu! Młodzi! Coście przeskrobali?!- zaśmiał się Igła.
Lekko zdziwiona spojrzałam na Drzyzgę który tylko wzruszył ramionami w moim kierunku. Odłożyłam na bok notatnik i podeszłam do trenera. Cała drużyna wlepiła w nas ślepia aby po chwili znów powrócić do ćwiczeń.
Niepewnie stanęłam ramię w ramię z Fabianem naprzeciw skonsternowanego trenera.
- Słuchajcie- zaczął niepewnie.- Prezes zatrudnił tą fotografkę bez żadnych konsultacji ze mną. Nie mam z tym nic wspólnego- powiedział podnosząc ręce w geście poddania.
- Nie za bardzo rozumiemy- zaczął Fabian.- Jaką fotografkę?
Nagle usłyszeliśmy, że siatkarze przestali ćwiczyć. Ustały wszelkie piski butów i huki spadających piłek. Przeszły wśród nich ciche pomruki.
- TĄ- odpowiedział Kowal pokazując nam ruchem głowy kogoś za naszymi plecami.
Jak na rozkaz odwróciliśmy się we wskazanym kierunku.
Nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
To nie może być prawda.
No po prostu, kurwa no nie.
- O ja pierdole- mruknął Fabian.
Po raz kolejny tego dnia zawrzało we mnie ze wściekłości. Po raz kolejny wszystkie oczy skierowane były na mnie. Po raz kolejny widziałam cwaniacki uśmiech na JEJ twarzy.
- Chłopcy, mógłbym was poprosić?- zawołał pan Panek.- Chciałbym wam kogoś przedstawić.
Wszyscy potulnie wykonali polecenie prezesa. Poczułam jak ktoś kładzie rękę na moim ramieniu. Odwróciłam głowę i ujrzałam Dawida, który posyłał mi ostrzegawcze spojrzenie.
- Ania, tylko bez rękoczynów. Nie warto.
- Popieram- powiedział Alek zakładając ręce na piersi.
Nie odpowiedziałam im. Nie mogłam nic obiecać, bo im dłużej patrzyłam się na tą wytapetowaną twarz tym bardziej rosła we mnie chęć starcia jej tego głupkowatego uśmieszku.
- Chciałbym abyście poznali Monikę. Większość z was ją zna, w końcu to dziewczyna Fabiana..
- Była dziewczyna- poprawili go Fabian i Monika jednocześnie.
Pan Marek wyglądał na zaskoczonego i zażenowanego. Chyba uświadomił sobie jaki popełnił błąd.
- Miło, że to sobie wytłumaczyliśmy- rzuciłam chłodnym tonem, przez co od razu poczułam mocny i ostrzegawczy uścisk na moim ramieniu.
- A co konkretnie miałaby tutaj robić pani Monika?- spytał Alek, którego dłoń dalej spoczywała na moim ramieniu. Czy oni na serio myślą, że rzucę się na nią z pięściami?
- Pani Monika ma u nas miesięczny staż jak fotograf. Będzie obecna na każdym treningu i meczu na Podpromiu.
Chyba się przesłyszałam. Poprawka. NA PEWNO się przesłyszałam. Ja i ona na jednej hali 6 dni w tygodniu przez miesiąc?! Na pewno dojdzie do rękoczynów. Miałam ochotę już teraz rozpocząć jeden z nich. Myślałam, że ta głupia wymiana zdań w fabianowej kuchni i ta pieprzona karteczka w mojej torbie, to tylko dziecinne pogróżki. Cóż, ona miała inny plan. Na prawdę zaczęła uprzykrzać mi życie. Ta myśl wkurzyła mnie do maksimum, a kiedy moje wkurzenie osiąga maksimum, po prostu zaczynam się śmiać. I tak też było tym razem. Zaczęłam się trząść, aby po chwili wybuchnąć niepohamowanym śmiechem. Kątem oka widziałam jak po raz kolejny wszyscy się na mnie gapią jak na wariatkę.
- Przepraszam na chwilę- powiedziałam przechodząc przez środek grupy. Nie bez powodu wybrałam tę drogę. Nic chłopakom nie obiecywałam, więc przechodząc obok Moniki pociągnęłam ją mocno z bara i szepnęłam z uśmiechem na ustach: - Ta sztuka ci się nie uda.
Po czym kontynuowałam swój debilistyczny śmiech. Nic na to nie poradzę, już tak mam. Usiadłam na jednej z wielu ławek w długim korytarzu. Wciąż miałam głupkowaty uśmiech na twarzy. Nie wierzę, że ta mała osóbka żywi do mnie aż taką urazę. Muszę jakoś odreagować ten dzień. Niewiele myśląc wyjęłam telefon i wybrałam numer Karoliny. Odebrała po paru sygnałach.
- Muszę się najebać- rzuciłam bez jakiegokolwiek powitania.
W odpowiedzi usłyszałam tylko ciche parsknięcie Ziarenka i pytanie:
- Ty też?
- Tak, a kto jeszcze?
- Aga. Dzisiaj u mnie robimy PPP- powiedziała konspiracyjnym tonem.
- Co takiego?- zaśmiałam się jak głupia. No tak. Teraz wszystko mnie będzie śmieszyć.
- Pijackie Pajama Party.
- Będę- odparłam pewnie bez zastanowienia.
- Na to liczyłam.
Rozłączyłyśmy się bez pożegnania jak to miałyśmy w zwyczaju. Nerwowo przetarłam ręką twarz i wróciłam na halę.
Dzisiejszy dzień już nie może być gorszy.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Suprajs, suprajs! xd
Sama jestem zaskoczona takim obrotem akcji. 
Do ostatniej chwili nie miałam kompletnie żadnego pomysłu na ten rozdział.
Odbiło się to na nim, bo jest strasznie chaotyczny, bez składu i ładu. 
Ale uwierzcie mi, do wczorajszego wieczoru, cierpiałam na brak pomysłów i weny.
Mam jednak nadzieję, że jakoś się podoba. W mniejszym czy większym stopniu ;p
Do następnego ;* 

Justyna ;*

2 komentarze:

  1. świetnie to wymyśliłaś! Będzie się działo, oj będzie. Te 6 tygodni będzie piekłem i bardziej chyba dla zbyt pewnej siebie Moniki. Żeby tylko ona jednak nie osiągnęła celu i żeby Fabian trzymał się od niej z daleko, bo w innym wypadku Ania nie ręczy za siebie. Rany, już się doczekać następnych rozdziałów nie mogę ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ho ho ho :D no to będzie ciekawie na treningach :) czekam z niecierpliwością na następne rozdziały i na rozwój wydarzeń ;) buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń