Wolną niedzielę spędziłam czytając książkę na tarasie, ciesząc się ostatnimi ciepłymi i suchymi dniami września. Dzień zleciał mi szybko, właściwie nie wiedziałam kiedy. Pod wieczór usłyszałam jak w sypialni dzwoni mój telefon. Zdążyłam w ostatniej chwili.
- Halo?- spytałam lekko zasapana z powodu małego sprintu z salonu do mojego pokoju.
- Hej! Widzę, że nie posłuchałaś w sprawach sercowych- zaśmiała się Karolina.
- Ech. Nie przypominaj. Chwilunia, moment! Skąd wiesz?
- Ma się te swoje tajemnicze źródła. A konkretnie wszystkie fanpage na facebook'u o tym piszą! Zacytuję ci parę postów: 'Nasz Fabianek to niezły Alvaro!', 'Drzyzga leci na dwa fronty! Kto by pomyślał?', ' Ania z Fabianem? TRZY RAZY TAK! Dziękujemy!' albo...
- Skończ- przerwałam zażenowana.- Wstydu oszczędź- przysiadłam na skraju łóżka i schowałam twarz w wolnej dłoni.
- No ale z drugiej strony nic takiego się tam nie działo!- zaprotestowałam niepewna swoich własnych słów.
- Oczywiście! Równie 'całkiem romantycznie' przerzucił mnie sobie przez ramię jak worek ziemniaków!
- Tego akurat nikt nie uwiecznił... A nie! Przepraszam! Coś się znalazło. Ale mniejsza o to co piszą podekscytowane fanki. Gadaliście później? Co on ci tam szeptał na ucho? W ogóle co na to ta jego Monika?- zasypała mnie gradem pytań. Trajkotała jak nakręcona.
- Za dużo do tłumaczenie i gadania przez telefon. Może jutro po twoim treningu wybierzemy się na kawę?- zaproponowałam.- I tartę z truskawkami?- dodałam z uśmieszkiem przypominając nam obu naszą dawną tradycję.
- Dobra, tylko pamiętaj, że jutro kończę trening o 11.00 i mamy tylko godzinę, bo potem ty zaczynasz. Koło hali jest fajna kawiarnia- poinformowała podekscytowana.- Ale ja nie wytrzymam!- wykrzyknęła z rezygnacją w głosie.
- Pa!- mruknęła zawiedzionym tonem.
Położyłam telefon na drewnianej etażerce i zmęczona poszłam się wykąpać. Znów założyłam grubą, ciepłą, fioletową piżamę w brązowe misie i rzuciłam się na łóżko. Długo przewracałam się z boku na bok nie mogąc zasnąć, w nocy często się budziłam, a rano wstałam z bólem pleców. Wzięłam szybką i gorącą kąpiel, mając nadzieję, że po tym zabiegu zmaleje odczuwany przeze mnie dyskomfort. Wychodząc z wanny przekonałam się, że mój cel nie został osiągnięty. Postanowiłam więc wziąć środki przeciw bólowe. Wychodząc z łazienki zauważyłam strugi deszczu spływające po szybie. No to koniec pięknej, polskiej, złotej jesieni. Związałam blond włosy w kok i podpięłam wsuwkami uciekające kosmyki. Ubrałam czarne legginsy i biały sweterek w czarne kropki. Wyciągnęłam z szafy czerwony, przeciwdeszczowy bezrękawnik, czarne Huntery i biały ciepły szalik
<klik>. Do czarnej torby Bjorn'a Borg'a szybkim ruchem wrzuciłam swój skórzany brązowy portfel, pożyczony strój treningowy Ziarenka i swoje stare buty Asics. Schodząc do kuchni usłyszałam jak zdenerwowany tata mamrocze w swoim gabinecie. Kiedy uchyliłam drzwi do jego królestwa rzucił mi jedno spojrzenie i wrócił do dalszego narzekania.
- Kto ci się aż tak naraził?- spytałam z uśmieszkiem.
- Zostawić ich na tydzień, a z dobrze prosperującej firmy gówno zrobią!- mruknął poirytowany.
- Ależ czego ty się spodziewałeś? Przecież nikt nie jest na tyle dobry, żeby ciebie zastąpić!- rzuciłam lekko nabijając się z niego. Uważał, że nikt nic nie zrobi lepiej od niego w firmie.
- Idź się napić kawy, bo kąśliwa się zrobiłaś.
- Po tatusiu to mam- powiedziałam ze śmiechem wychodząc z gabinetu.
Zrobiłam sobie płatki zbożowe z mlekiem i kawę. Pogoda nie nastrajała zbyt pozytywnie, a tym bardziej perspektywa treningu z chłopakami, którzy na sto procent widzieli już zdjęcia i będą się dziś nabijać. Kiedy wychodziłam z domu, deszcz przybrał na sile. Wsiadłam do swojego Audi i ruszyłam w stronę centrum. Ruch był stosunkowo mały jak na tę porę dnia. Zaparkowałam auto na parkingu dla pracowników i potruchtałam w kierunku wejścia głównego. Deszcz bił mnie po twarzy, więc cieszyłam się, że nie użyłam dziś żadnych kosmetyków. Gdy weszłam do głównego holu, przekonałam się, iż Karolla nie była taka mądra. Strzepałam ręką krople wody i usiadłam na jednym z obitych czarną skórą foteli. Z kieszeni wyjęłam iPhona i naskrobałam sms'a do Ziarenka z informacją, że już na nią czekam. Już chowałam telefon do torby, kiedy pojawiła się Karolina. Na dzień dobry zmierzyła wzrokiem Karolle i rzuciła lodowatym tonem:
- Rozmazała ci się tapeta, kochanieńka- po czym odwróciła się do mnie i powiedziała z uśmiechem- Cześć! Chodź szybko, bo nie zdążysz do pracy!
Wstałam z fotela, zarzuciłam torbę na ramię i wyszłyśmy z Podpromia.
- Widzę, że również nie przepadasz za recepcjonistką.
- Proszę cię! Przecież doskonale wiesz, że nigdy nie lubiłam lalek Barbie- zaśmiała się przeskakując nad kałużą.- Cholera, mogłam założyć kalosze- mruknęła pod nosem.
Po dosłownie dwóch minutach szybkiego marszu doszłyśmy do kawiarni o nazwie 'Mała Czarna'. Wnętrze było utrzymane w białych i brązowych odcieniach. Na białych ścianach wisiały minimalistyczne zdjęcia kaw, ciemne drewniane krzesła stały przy stolikach, które były przykryte małymi, beżowymi obrusami robionymi na szydełku. Na każdym blacie obowiązkowo stały miniaturowe, białe orchidee koło których leżało menu.
Karolina wybrała miejsce na końcu sali przy oknie. Nie zdążyłam nawet usiąść kiedy zasypała mnie gradem pytań.
- Spokojnie! Po kolei! Wszystko ci opowiem.
Powiedziałam jej o tyradzie Fabiana, o moich przemyśleniach, o tym, że nie rozmawiałam z nim przez cały tydzień. Nie wspomniałam jej o małej wymianie zdań z Drzyzgą przed przerzuceniem mnie przez ramię. Kiedy zaczęłam opowiadać o akcji z telefonem zrobiła oczy jak pięć złoty, a gdy skończyłam wymamrotała:
- Rzuciła go.
Wzruszyłam ramionami.
- Nie obchodzi mnie to- skłamałam patrząc na zamówioną wcześniej latte macchiato.
- Jasne- rzuciła z przekąsem patrząc się na mnie jak na debila.- Tu czołg mi jedzie, a tu strzela- powiedziała naciągając jedną powiekę po drugiej.
Parsknęłam śmiechem.
- Nie udawaj. Widać, że wpadłaś po uszy. Z resztą on też- oblałam się rumieńcem słysząc te słowa.
- Nie przywykłam, że ktoś zna mnie tak dobrze jak ty.
- Och, ty też całkiem dobrze mnie znasz!- zaśmiała się.
Jeszcze przez chwilę śmiałyśmy się z dawnych czasów, przypominając sobie głupie sytuacje ze szkoły i treningów. W pewnym momencie Karolina cwaniacko się uśmiechnęła i rzuciła:
- No proszę, proszę. Dupencje na jedenastej.
Moja mina zrzedła i ostrożnie spojrzałam się za siebie. Przy ladzie stało trzech olbrzymów. Szybko obróciłam się w stronę Ziarenka próbując zażartować.
- Penchev, Drzyzga i Konarski, wielkie mi dupencje.
- Jeden z nich już zajęty!- powiedziała puszczając do mnie oczko.
- Goń się- mruknęłam zmieszana całą tą sytuacją.
Karolina zaczęła się śmiać.
- Zażenowana Anka. Coś nowego! Opss. Chyba nas zauważyli!- wyrzuciła z siebie miedzy falami śmiechu.
Westchnęłam zrezygnowana i próbowałam się przygotować do konfrontacji z chłopakami.
- Dzień dobry, młode dziewczęta!- krzyknął Konarski siadając koło Ziarenka.
- Odezwał się stary- mruknął Fabian zajmując miejsce koło mnie.
- Czuję się jak dziecko w tym towarzystwie- zaśmiał się Niko przyciągając sobie krzesło od sąsiedniego stołu.
- Kto właściwie jest najstarszy?- spytał się Dawid.
Nie wiedząc czemu wszyscy spojrzeli na mnie. Obruszona zadarłam nosa i rzuciłam:
- Kobiet się o wiek nie pyta- i upiłam łyk kawy.
- No to znamy już odpowiedź- zaśmiała się Ziarenko.- A tak w ogóle Karolina jestem- zwróciła się do chłopaków.
- A ja Dawid! Ale możesz mi mówić Misiu!
- Jakoś od jedenastu lat wolę nazywać cię per Koteczku!- powiedziała z uśmiechem.
- Kpisz czy o drogę pytasz?- spytał poważnie Konarski.
- Wybieram opcję numer trzy. Robię sobie jaja- odparła z twarzą pokerzysty.
- Oni tak zawsze?- spytał Fabian.
- Zawsze. Wiesz jaka to była mordęga chodzić z nimi do jednego gimnazjum, a potem do liceum i na każdej przerwie słuchać jak się użerają? Do tego czasu mam uraz.
- To raczej my mamy powody do narzekania, skoro o szkole mowa- wtrącił Dawid.
- Pierwszy raz się z tobą zgadzam, Konarski- mruknęła zrezygnowana Karolina.- Aż się z tym źle czuję.
Rozejrzałam się po towarzystwie i kiedy zobaczyłam torby treningowe chłopaków o mało nie krzyknęłam. Spojrzałam na zegarek i powiedziałam:
- Nie to żeby coś ale mamy dwie minuty do treningu- powiedziałam lekko zdenerwowana wyjmując kasę z portfela.- Za cholerę nie zdążymy.
- Zdążymy- rzucił Penchev zrywając się z miejsca.
- Ja z moim kolanem raczej nie- mruknęłam pod nosem. Było zbyt mokro i ślisko, by biegać. Nie chciałam ryzykować.
Wychodząc z kawiarni wszyscy puścili się biegiem w kierunku hali tylko Fabian zatrzymał się przy mnie i powiedział ze śmiechem:
- Wskakuj na barana.
- O nie! I tak już mają powód do gadania- powiedziałam kręcąc głową.- Poza tym to nic nie da, bo nie dasz rady biec!- i tu zrobiłam błąd. Nigdy. Przenigdy, nie mów facetowi, że czegoś nie da rady czegoś zrobić.
Drzyzga szybkim ruchem wyrwał mi moją torbę z ręki i zarzucił ją sobie na lewe ramie, swoją miał na prawym. Mnie za to bez pytania wziął na ręce i popędził w kierunku hali. Gdy tylko zaczął biec, w mojej głowie pojawiła się wizja jak Fabian potyka się o własne nogi, a my niezbyt szczęśliwie lądujemy w którejś z kałuż. Ze strachu, że ten chory wytwór mojej wyobraźni może się spełnić, kurczowo złapałam się szyi młodego rozgrywającego. Jakimś cudem zdołał dogonić resztę i całą grupą wpakowaliśmy się do Podpromia. Chłopacy od razu wbiegli do szatni, a Drzyzga podbiegł do drzwi na halę i delikatnie postawił na ziemi.
- Nie dziękuj- powiedział zawadiacko po czym pocałował mnie w czubek głowy i popędził do szatni.
- To takie romantyczne!- zawołała Karolina, która pojawiła się jak duch.
- Nie powinnaś być czasem w domu?- spytałam oblewając się rumieńcem.
- Powinnam ale postanowiłam, że zostanę i dotrzymam ci towarzystwa- powiedziała z przebiegłym uśmieszkiem na twarzy.
Wzruszyłam tylko ramionami, bo wiedziałam, że jest równie uparta jak ja i nie odpuści. Kiedy weszłam na halę trener rzucił mi jedno karcące spojrzenie mówiące: udało ci się! Gdy zauważył Karolinę powiedział:
- Karolina! Witaj! Co tam u mamy?
- Dobrze- odparła równie wesołym tonem.- Jak zawsze z resztą!
- Pozdrów ją!
- Tak zrobię.
Spojrzałam na nią kątem oka kiedy już siedziałyśmy na podłodze gdyż z niewiadomego mi powodu nie był krzesełek. Zauważyła, że się jej przyglądam i spytała:
- Co?
- Nic. Tak ci się przyglądam i stwierdzam, że nic się nie zmieniłaś od czasów liceum.
- Wiecznie młoda!- krzyknęła i podniosła zaciśnięte pięści w geście zwycięstwa.
- No tego bym nie była taka pewna, bo gdzieniegdzie już ci się zmarszczki pojawiają!- zaśmiałam się.
- Gdzie?!- spytała z przerażeniem malującym się na twarzy.
Przywaliłam sobie tylko otwartą dłonią w czoło i mruknęłam:
- Na dupie.
Dostałam mocnego szturchańca w ramię.
- Aua!- krzyknęłam rozcierając sobie rękę.- To bolało.
- Miało boleć!- zaśmiała się.
Długo jeszcze się przekomarzałyśmy i żartowałyśmy do czasu aż nie podszedł do nas trener.
- Karolina, Ania macie może ochotę zagrać? Potrzebuję akurat dwóch osób żeby były równe składy. O ile oczywiście chcecie i macie rzeczy do gry.
Spojrzałyśmy na siebie z Ziarnkiem i razem powiedziałyśmy:
- Pewnie!
- Tylko musicie być gotowe za 5 minut, a ty Ania, oczywiście nic nie możesz powiedzieć ojcu, bo by mnie zabił.
Pokiwałyśmy głowami w drodze do damskiej szatni. Szybko się przebrałyśmy. Włosy związałam i zaplotłam w warkocz. Wyjęłam swoje stare buty i założyłam je. Gdy tylko weszłyśmy na sale chłopcy od razu nas zauważyli i rzucili sobie zdziwione spojrzenia.
- Dobra! Wszyscy do mnie! Przeczytam wam składy w których będziecie grać. Będą totalnie pomieszane. Musicie sobie radzić w różnych sytuacjach dlatego też poprosiłem dziewczyny, żeby z wami zagrały. Drużyny będą pięcioosobowe. A więc grupa pierwsza: Alek, Lukas, Kosok, Schops i Grzybek- dało się słyszeć pomruki zadowolenia.- grupa druga: Konarski, Lotman, Nowakowski, Karolina i Perłowski.
- Teraz musisz być dla mnie miły Dawidek, jeżeli chcesz dostać piłkę!- wtrąciła Ziarenko. Zaśmiałam się cicho.
- Trzecia grupa to: Drzyzga, Penchev, Ignaczak, Veres i Anka. Proszę bardzo, teraz weźcie piłki, rozluźnijcie się i omówcie taktykę.
- Dobra moja kochana drużyno Actimela!- zawołał podekscytowany Igła.- Ktoś ma jakieś propozycje taktyki?- spytał lustrując nas wzrokiem.
- Nie mamy atakującego, a mamy trzech przyjmujących i libero- stwierdziłam rzeczowo- więc najlepiej jeżeli ty Fabian zajmiesz się rozegraniem, oczywiście, Krzysiu, ty będzie naszym aniołem stróżem, czyli libero, Veres i Penchev- tu zmieniłam język na angielski, żeby Peter połapał się o co chodzi- wy zajmiecie się przyjęciem, a ja atakiem- gdy zauważyłam ich niepewne spojrzenia powiedziałam:- Oni nie znają mojego stylu gry. Przynajmniej Jedynki. Nie wiedza jak zagrywam, jak kiwam, jak atakuję, a już tym bardziej jak obijam blok więc sądzę, że to dość dobry pomysł. Z dwójkami się pokombinuje, przesunięte krótkie, pierwsze tempo i jakoś damy radę.
- Dobra, może być- zgodził się Fabian.
Reszta tylko pokiwała głowami. Wiedziałam, że nie są zbyt pewni mojego pomysłu. Rzuciłam okiem na inne zespoły. Jedynka już zaczęła ćwiczyć z piłką. Można powiedzieć, iż to była gruba śmierci. Dójka miała problem w postaci Karoliny i Dawid. Widać było, że już skaczą sobie do gardeł ale ja znałam prawdę.
- Musimy uważać na duet Konan i Ziarenko. To jest atut Dwójki, o którym nic nie wie Jedynka, więc na początek daje nam jako tako przewagę. Gdy będziemy grać z drużyną Karoliny blok ma podążać za mną i skakać równo ze mną- zarządziłam głosem generała.- Po jakimś czasie rozgryziecie ich styl. Mam nadzieję, że najpierw zagramy z Alkiem, będą zaskoczeni- już chciałam powiedzieć, że czas się porozgrzewać lecz rzuciłam jeszcze jedną uwagę.- W miarę możliwości urozmaicajcie zagrywkę, raz flot, raz serw od niechcenia, raz mocna śruba na któregoś z zawodników. Mają być skołowani.
- No to już wiemy kto tu dowodzi- mruknął Igła.
Klepnęłam go w ramię i rzekłam:
- Może i ja jestem generałem grupy ale ty jesteś naszym duchem.
- Jak słodko!- zaśmiał się Penchev.
- Dobra bierzcie piłki i do ćwiczeń- powiedziałam zaganiając ich w kierunku siatki z Mikasami, a sama usiadłam z boku i porozciągałam się trochę. Szczególną uwagę poświęciłam plecom i kolanu. Zorientowałam się, że kompletnie zapomniałam o ochraniaczach. Rozejrzałam się pośpiesznie szukając kogoś kto być może ma zapasowe. Nie myśląc zbyt długo podeszłam do swojej drużyny i spytałam:
- Ma ktoś pożyczyć ochraniacze?
- Ja mam tylko jeden- powiedział Fabian.
- A ja drugi!- zaśmiał się Krzysiu.
Już po chwili paradowałam w lekko za dużych ochraniaczach. Lewy był biały, a prawy czarny. Zdążyłam odbić piłkę, dosłownie, trzy razy gdy trener powiedział że pierwszy mecz odbędzie się pomiędzy Dwójkami, a Jedynkami. Mecz był strasznie zacięty. Karolina z Dawidem czarowali na boisku, Ziarenko nieźle się spisała niestety, drużyna Alka szybko się ogarnęła i wygrała. My mieliśmy zagrać z wygranymi tego meczu, więc serce biło mi jak młot gdy tylko weszliśmy na boisko.
- Blada się zrobiłaś. Wszytko dobrze?- spytał zmartwiony Fabian, który nie wiadomo skąd pojawił się za moim ramieniem. Rzuciłam mu jeden szybki uśmiech.
- Pewnie, wszystko okey!- muszę tylko zagrać na tyle zajebiście, żebyście wszyscy nie pomyśleli, że jestem totalną pokraką.
- Spokojnie. Będziesz miała najlepsze wystawy na świecie!- zaśmiał się.
Posłałam mu kuksańca śmiejąc się.
- To się nazywa skromność.
- Zakochańce?! Możemy zacząć?!- nabijał się Kosok, który już stał na zagrywce.
- Ależ proszę bardzo!- mruknęłam oblewając się rumieńcem.
Grzesiu zagrał dość trudną zagrywkę ale Niko bez problemów przyjął, a Drzyzga wystawił mi piłkę na przesuniętą krótką. Idealnie zamaskował zagranie więc miałam czystą siatkę. Postanowiłam, że na 'dzień dobry' pokażę im na co mnie stać. Dwa kroki, wybicie, mocny zamach i wbiłam piłkę z głośnym plaskiem między Kosoka i Schopsa. Ci tylko spojrzeli po sobie z oczami jak pięć złoty. Posłałam im cwaniacki uśmiech. No to będzie ciekawie! Z każdą kolejną piłką coraz bardziej się rozkręcałam. Wszystko dzięki Fabianowi który dogrywał do mnie idealnie. Nie musiałam się męczyć ze złymi piłkami, nic nie musiałam ratować. Gdy przyszła kolej na mnie, żeby zaserwować, w drodze na pole zagrywki myślałam jaką obrać taktykę. Bałam się, że zepsuję ale postanowiłam zaryzykować. Kiedy stanęłam z piłką około pięciu kroków od końcowej linii boiska, odbiłam piłkę dwa razy, podrzuciłam ją do góry, dwa susy, wyskok i mocna zagrywka prosto pod nogi Grzybka stojącego w drugiej lini. Słabe przyjęcie pociągnęło błędy i piłka była do naszej dyspozycji. Przyjęłam piłkę i posłałam ją do rozgrywającego, szybka piłka do Veresa, a ten zdobywa punkt. Kiedy zebraliśmy się w kółku i skończyliśmy okrzyki radości rzuciłam z pewnością siebie:
- Teraz patrzcie.
Tak jak myślałam cała drużyna stanęła przy końcowej linii sądząc, że zaserwuję mocną piłkę. Ja za to wykonałam taką zagrywkę prawię identyczną jak poprzednią. Z delikatną różnicą przy końcowej części. zwolniłam rękę i musnęłam piłkę śląc ją tuż za siatkę. Żaden nie zdążył przyjąć piłki. Zacisnęłam pięści w geście zwycięstwa i zaśmiałam się dumna z samej siebie. Widziałam, że moja drużyna była pełna podziwu i szacunku względem mnie, co bardzo mi pochlebiało. Bez problemów wygraliśmy tego seta. W drugim były małe problemy ale głównie dzięki Igle i Nikolayowi wygraliśmy. Teraz przyszła kolej na Zabójczy Duet. Nie byłam przyzwyczajona grać przeciwko nim. Zawsze graliśmy razem, więc czułam się nie na miejscu. Ale wiedziałam, że chłopacy liczą na moją wiedzę o ich ataku i czułam, że moja drużyna mnie potrzebuje.
Zaczęliśmy. Gra była strasznie wyrównana. Veres i Fabian idealnie zgrywali się ze mną w bloku. Dobrze czytali z moich ruchów kiedy mieli skoczyć, kiedy blokować. Niestety pierwszego seta przegraliśmy. Było to spowodowane głównie tym, że często byłam blokowana albo Karolina przyjmowała moje największe bomby. Denerwowało mnie to. Po przegrany secie, gdy staliśmy w kółku podjęłam decyzję, że czas na zmiany.
- Koniec pieprzenia się- powiedziałam.- Gramy tak jakby to był mecz o Mistrzostwo Polski. Większość piłek kończących ma lecieć do Nikolaya i Petera. Karolina zbyt dobrze rozczytuje moją grę. Wracam do przyjęcia.
- Tak jest kapitanie!- zawołali zgodnie chłopacy.
Większość zagrywek przyjmowałam dobrze. Oczywiście były braki i lekkie niedokładności ale Fabian wszystko ratował. Kiedy Karolina stanęła na zagrywce wiedziałam, że będziemy mieć gigantyczne problemy. Serw pokierowała na Igłę który sobie nie poradził, byłam przygotowana i popędziłam w kierunku bandy, przeskoczyłam ją i w locie odbiłam piłkę. Tym razem udało mi się wylądować na dwie nogi, szybko wróciłam i zauważyłam, że Penchev przebił piłkę. Niestety moje dogranie było zbyt niedokładne i nie zdołał wyprowadzić porządnego ataku. Perłowski przyjął piłkę, Karolina wystawiła do Konara który wyminął podwójny blok i posłał piłkę w moim kierunku. Błąd. Doskonale znałam jego grę. Przyjęłam piłkę bez problemów, choć czułam jak szczypią mnie ręce. Fabian zagrał przesuniętą, a ja znów popisałam się kapitalnie mocnym uderzeniem. Krok po kroku odbudowywaliśmy stratę i wyszliśmy na prowadzenie. Zrezygnowałam z zawiłych zagrywek. Po prostu obijałam im ręce. Tak samo w ataku. Obijałam blok jak głupia. Nie potrafiłam powstrzymać ręki. Jak tylko dostawałam piłkę kończącą, leciały takie bomby, że nawet Karolina nie wiedziała jak ma przyjąć. Grałam jak w transie. Ledwo czułam jak koledzy poklepują mnie po ramieniu w geście pochwały. Czułam się jak robot. Ale jak szczęśliwy robot. Nie zauważyłam nawet kiedy wygraliśmy mecz. Chłopacy po prostu podlecieli do mnie wzięli na ręce i zaczęli podrzucać. Wszyscy patrzyli na mnie z niedowierzaniem. Karolina z uśmiechem na twarzy kręciła głową.
A ja po prostu czułam się szczęśliwa.
Gdy moje nogi dotknęły z powrotem podłogi powiedziałam:
- Dziś jest super fajnie ale nie wiem czy jutro zakwasy pozwolą mi się wyczołgać z łóżka- zaśmiałam się.
- Pamiętaj tylko, że musisz wstać jakoś o 4, bo lecimy do Paryża!- zawołał trener.
Reprezentanci Polski spojrzeli po sobie i krzyknęli:
-DUPARYŻA!
Wszyscy wybuchnęli śmiechem przypominając sobie odcinek IgłąSzyte.
Razem jeszcze porozciągaliśmy się, żartując z Paryża. Kiedy skończyłam, odpięłam ochraniacz Krzysia i oddałam mu go. Szukałam również Fabiana ale nigdzie go nie widziałam, więc stwierdziłam, że szybko wezmę prysznic i spróbuję go później złapać. W szatni Karolina już się przebierała. Wychodząc spod prysznica, zawinięta w zielony ręcznik, zaplatałam warkocz z mokrych włosów. Nie miałam czasu na suszenie ich. Przebrałam się w ekspresowym tempie i wypędziłam z szatni. Wychodząc doznałam deja-vu, na drewnianej ławce siedział Fabian z mokrymi włosami. Uśmiechnęłam się pod nosem i podeszłam do niego z ochraniaczem w ręku.
- Dzięki z pożyczenie- powiedziałam stając naprzeciwko niego. Dziwnie się czułam patrząc na niego z góry. Zazwyczaj muszę zadzierać głowę, żeby spojrzeć mu w oczy.
Podniósł głowę do góry z zawadiackim uśmieszkiem. Wstał i znalazł się niebezpiecznie blisko mnie.
- Zawsze do usług- szepnął z cwaniackimi iskierkami w oczach pochylając się w moją stronę. Cwaniaczek chciał mnie pocałować. Chyba nie będę mu przeszkadzać, pomyślałam. W zachęcającym geście zamknęłam oczy. Objął moją twarz dużymi dłońmi i złączył nasze wargi w delikatnym i romantycznym pocałunku. Był tak słodki i niewinny, że pieprzony idol literacki wielu nastolatek, nie ważne czy to był Edward Cullen, Dimitr Bielikov, Adrian Ivaszkow, Stark, Stefan czy Damon Salvatore nie mógł lepiej całować.
- Na reszcie dałaś się pocałować!- mruknął kiedy rozłączył nasze usta.- Ale warto było czekać- dodał tuż przed złożeniem kolejnego pocałunku na moich wargach.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Uhuhuhu! :D
Oddaję 10 w wasze ręce! ;p
Mam nadzieję, że się podoba ;3
Mam prośbę, żeby osoby które chcą być informowane
(wszystkie osoby, nawet te które już informuję)
o kolejnych rozdziałach, napisały tutaj komentarz, w którym
napiszą gdzie chcą dostać wiadomość o nowym rozdziale ;]
Może to być facebook, gg, ask, twitter, cokolwiek chcecie ;p
Do następnego! ;*
Justyna ;*