18 listopada 2013

Rozdział 12.

Dedykuję ten rozdział Joasi i Karolinie, które zaskoczyły mnie niskimi wynikami w nauce z matematyki xD
Pamiętajcie, jakoś zdacie! :D hahah ;*

Obudziło mnie głośne trzaśnięcie drzwi do łazienki. Nie otwierając oczu próbowałam ocenić sytuację. Dobra. Spałam w butach.. na jakiejś kanapie, czułam lekki szum w głowie spowodowany procentami oraz leżałam w objęciach jakiegoś dwumetrowca. Wait, wait.. WHAT? Gwałtownie otworzyłam oczy, lekko zdezorientowana całą sytuacją. Nic nie zobaczyłam, poza ciemnoszarym materiałem oparcia kanapy. Lecz z każdą mijającą sekundą przypominałam sobie cały wczorajszy wieczór.

Karniaki, śpiewający duet (konkretnie Pit+Kosok), narzekania Dawida, że wódka wywietrzała, Fabian i Lukas zakładali się o byle co, Paul gadający o swoich wąsach i oczywiście Igła, który rzucał żartami na prawo i lewo. Kompletna wariacja. Pomału przypominałam sobie samą końcówkę naszej imprezy, kiedy to chętnych do spania i sprzątania nie było. Niestety ojciec kapitan kazał nam iść spać, więc zostawiliśmy cały ten burdel i ruszyliśmy zajmować miejsca. Część siatkarzy poszła na górę do sypialni dla gości, inni poszli po materace. Ja nie ruszyłam się nawet z sofy tylko pozdejmowałam poduszki, chwyciłam przewieszony przez oparcie koc i wyszczerzyłam się do pozostałych w salonie. Dawid już chrapał na prostopadłej kanapie, Penchev i Veres siedzieli po turecku na podłodze próbując nadmuchać materace, a Drzyzga wyglądał jakby zagubił się w czasoprzestrzeni albo cofał się w rozwoju. Zaśmiałam się cicho pod nosem.
- Miłej nocy, pijusy!- powiedziałam z cwanym uśmieszkiem.
- Hahahaha!- zaśmiał się Fabian, wracając z dalekiej podróży i zygzakiem ruszył w moją stornę.- Widzę, że mi miejsce zajęłaś.
Spojrzałam na niego jakby był z innej planety.
- Chyba śnisz!- prychnęłam szczelniej zakrywając się kocem.- Ja sama ledwo mieszczę na tej kanapie!- rzuciłam próbując przekonać Drzyzgę... niestety, spryciarz zaczął udawać kota za Shrek'a, a ja miałam słabość do tej minki. Przewróciłam oczami, westchnęłam i zaczęłam robić miejsce dla Fabiana.- Spróbuj tylko jutro narzekać, że się nie wyspałeś, a cię znokautuję.
Ten tylko posłał w moim kierunku cwany uśmiech, a po chwili leżał koło mnie. Przykryłam go kocem i wtuliłam się w jego klatkę, nasłuchując bicia serca. Już odpływałam w objęcia morfeusza kiedy usłyszałam pytanie młodego Niko.
- Ej... mogę z wami? Nie dam rady napompować tego materaca.
- Niestety nie posiadamy już miejsca. Poza tym, pompuj, pompuj, dobrze ci to zrobi. Przy wysiłku, promile szybciej wyparują z twojego organizmu- odparł Fabian.
- Dzięki za pomoc!- prychnął Niko.
- Zawsze możesz spać z Konarskim, ale ostrzegam, czasem przydarzy mu się chrapnąć.
- To ja już wolę na wpół napompowany materac.
Reszty ich pasjonującej konwersacji nie usłyszałam.

To właśnie w ten sposób znalazłam się na kanapie z moim Fabianem. Westchnęłam cicho i próbując nie obudzić młodego rozgrywającego obracałam się na drugi bok kiedy usłyszałam ciche pytanie.
- Nie śpisz już?- spytał mnie zachrypniętym szeptem, wyraźnie nie chcąc mnie budzić.
Zadarłam głowę do góry, aby zajrzeć w szare oczy. Uśmiechnęłam się i złożyłam pocałunek na jego wargach.
- Już nie- odparłam równie cicho.- Ktoś już wstał?
- Nie... Może trzeba im pomóc?- spytał z cwanym uśmieszkiem.
Trzepnęłam go ręką po kruczej czuprynie.
- Wystarczy im ten kac który będzie ich męczyć jak tylko z łóżka zejdą- powiedziałam, próbując wygrzebać się spod gryzącego koca.- Chodź. Ogarniemy ten syf.- stwierdziłam patrząc na puste butelki po wódce i piwie.
- Nie- powiedział cicho nakrywając się kocem.- Nie, nie, nie, nie.
Kiedy stanęłam na podłodze, a on dalej mamrotał pod nosem jedno słowo, złapałam go za rękę i próbowałam wyciągnąć za kanapy. Okazało się, że Fabian ma inne plany na ten ranek. Chwycił mnie mocno za nadgarstki i pociągnął z powrotem na sofę. Runęłam na miękkie poduszki, a młody rozgrywający przytulił się do mnie jak małe dziecko do pluszowego misia.
- Puść mnie!- wycharczałam nie mogąc złapać oddechu.
- Ej! Bez miziania na kanapie! Bardzo proszę!- usłyszeliśmy zachrypnięty i zaspany głos Kosy, który właśnie schodził po schodach.
- Jeżeli mówiąc mizianie masz na myśli duszenie to ja bardzo chętnie!- odparowałam, nadal próbując wyswobodzić się ze szczelnego uścisku Drzyzgi.
 Kiedy już się uwolniłam i odegrałam się na młodym rozgrywającym poszłam pomóc Grzesiowi w sprzątaniu. Chłopcy wzięli się za ogarnianie burdelu w salonie, a ja za zmywanie naczyń. Było ich tyle, że jedna zmywarka nie wystarczyła i ja musiałam pobawić się w drugą. Szybko uwinęłam się ze swoim zadaniem, więc poszłam pomóc w salonie. Piętnaście minut później chacjenta Paula lśniła czystością. Reszta siatkarzy zaczęła wracać z dalekiej podróży. Po wielu było widać, że wczorajszy melanż daje im się we znaki. Młody Penchev wyglądał jakby nie spał od 24 godzin, a przecież dopiero co wstał. Miałam z nich niezły ubaw, choć sama czułam lekki szum w głowie.
- To co powiecie, żeby na śniadanie była pizza?- spytał Lotman stając w progu salonu z telefonem w ręku.
Wszyscy spojrzeli po sobie i z dzikim uśmiechem pokiwali głowami.
- Pięknie się zaczyna ten dzień- mruknęłam.
- Tylko trzeba się sprężać, bo za półtorej godziny mamy trening- mruknął Igła, który cały czas siedział na kanapie z łokciami opartymi na kolanach i twarzy schowanej w dłoniach.
Szturchnęłam stojącego obok mnie Alka i ruchem głowy wskazałam na Krzysia z pytającym wyrazem twarzy.
- Ej, Krzychu, co ci jest?- spytał nasz kapitan z tym cudownym akcentem.
- Chyba zaraz się porzygam- sapnął libero.
Zaczęłam się trząść ze śmiechu. Oj, moje siatkarskie pijaczki!
- Słaba głowa!- rzucił któryś z chichrających się po kątach siatkarzy.
- Jakbyś mieszał to też byś tak miał!- pijacko wychrypiał Igła.
Pokręciłam tylko z niedowierzaniem głową. Jak w tym wieku można być jeszcze tak nie mądrym i mieszać piwo z wódką?! Przecież to woła o pomstę do nieba, albo jak w tym przypadku o kaca mordercę dnia następnego. Rozumiem, że Drzyzga tak zrobił. Młody, głupi, niedoświadczony. No ale Krzysiu?! W tym momencie moje myśli przerwał dzwonek mojego telefonu. Na wyświetlaczu były cztery literki, których widok zmroził mi krew w żyłach.
- No hej, tatuś!- zaczęłam wesoło jak gdyby nigdy nic, a w duchu zasadziłam sobie mocnego kopniaka w tyłek. Brawo dla mnie.
- Wiesz, że czasem przydałoby się chociaż napisać sms'a, że cię w domu na noc nie będzie?- spytał spokojnie.
Spokojnie? Cholera. Nie dobrze.
- Wiem, ale wszystko tak jakoś się potoczyło i zapomniałam.
- Zapomniałaś starego ojca powiadomić, żeby się nie martwił, że noc spędzisz poza domem? Czy wiesz jak ja się martwiłem? Czemu w ogóle nie odbierałaś? Z resztą! Porozmawiamy jak wrócisz do domu!- dodał i rozłączył się.
Stałam jak słup przez chwilę nie mogąc się otrząsnąć. Po chwili wybuchłam śmiechem i ruszyłam do chłopaków, którzy jak się okazał, wcinali już pizze.
- Co się śmiejesz?- spytał Konarski.
Kręcąc głową odpowiedziałam:
- Nie ważne. Po prostu poczułam się jak 17 latka- powiedziałam ocierając łzy rozbawienia.

Godzinę później byliśmy już pod halą. Pogoda odzwierciedlała samopoczucie wielu z nas. Deszcz, chlapa i błoto. Czyli polska jesień pełną gębą. Siatkarze marudząc pod nosem poszli do szatni, a ja szybko poszłam do kawiarni, po dawkę kofeiny na wynos. Już od 24 godzin nie piłam kawy i podle się z tym czułam. Stanęłam na końcu cholernie długiej kolejki. Wiedziałam, że Kowal opieprzy mnie za spóźnienie ale na serio potrzebowałam kofeiny. Gdy już wróciłam z powrotem na halę, z ukochanym, gorącym napojem w dłoni zmroziło mnie jedno spojrzenie Kowala, który już dawał wykład biednym siatkarzom.
- Proszę bardzo! Jeszcze nasza pani psycholog jest na kacu! Co?! Zamiast języka trampek w gębie?- spytał krzykiem. Na serio był wkurzony. Spojrzałam po chłopakach i stwierdziłam, że żaden nie ma zamiaru czegokolwiek powiedzieć. Czas wziąć sprawy w swoje ręce.
- Trenerze, ja to zaraz wszystko wyjaśnię- powiedziałam pewnie i spokojnie do Kowala.
- No słucham!
- Wczorajszy wieczór, miał być odskocznią dla naszych siatkarzy- powiedziałam życiowym tonem.- Mieli się zrelaksować, zabawić, zostawić problemy za sobą. Miało to też na celu jeszcze bardziej zespolić drużynę. Zapoznać się i tak dalej ciągnęłam. Oderwali się od rzeczywistości i..
- No to to im się akurat udało!- wtrącił sceptycznie Kowal.
- Doskonale pan wie o co mi chodziło- stwierdziłam patrząc na niego jakby z choinki spadł.- Poza tym, teraz pański krzyk i nerwy na niewiele się zdadzą Kac Morderca już ich dopadł, więc sądzę, że to jest odpowiednia kara za wczoraj- dorzuciłam wzruszając ramionami.
Nie jestem pewna czy to pomogło ale przynajmniej nie kontynuował swojego monologu, a zaczął prowadzić trening. Jak zawsze usiadłam na jednym z krzesełek, wyjęłam swój zeszyt i zaczęłam notować. Widać było, że Kowal ułożył sobie trening specjalnie pod okazję. Kiedy tylko ktoś zaczął mamrotać, że już nie może Trener wykrzykiwał gestykulując przy tym rękoma:
- Nie narzekaj! Alkohol szybciej wyparuje!
Mi te trzy godziny treningu szybko zleciały ale raczej chłopakom tak wesoło nie było. Pan Andrzej wyciskał z nich siódme poty. Gdy trening w końcu się skończył, siatkarze szybko umknęli do szatni, aby czasem nie narazić się czymś jeszcze trenerowi. Wzięłam z nich przykład i czmychnęłam na ławkę koło drzwi do męskiej szatni. Siatkarze całkiem szybko się uwinęli, zapewne dalej trzęśli portkami, że Kowal jednak ich wróci na salę na dodatkową godzinę treningu. Ostatni z szatni wyszedł, a jakże, mój chłopak. Nie mówiąc nic, wstałam, złapałam go za rękę i poszliśmy w stronę parkingu. Wychodząc z hali spotkała nas nie mała niespodziana. Pogoda zmieniła się o 180 stopni. Słońce przyjemnie świeciło, a delikatny wiatr rozwiewał włosy. Na reszcie jakaś zmiana, po tygodniu ciągłego deszczu.
- Jesteś dziś zajęta?- zapytał z cwaniackim uśmiechem Fabian
Spojrzałam na niego zdziwiona. Do czego on dąży?
- Och, no nie wiem! Mam taki nawał pracy, że nie wiem czy znajdę czas!- odpowiedziałam sarkastycznie.
- A więc zabieram cię o 18.
- Gdzie?- spytałam niepewna. Znając jego, ma już jakiś głupi pomysł.
- Zobaczysz- mrukną puszczając do mnie zawadiackie oczko.
Świetnie. Może jeszcze uda się skłamać, że jestem zajęta?


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej ;p 
Oddaję 12 w wasze ręce ;]

Justyna ;*

4 komentarze:

  1. OMG!
    Byle do szybkiego nexta!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. jak zwykle nie zawiodłaś :) czekam na następny :)
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Brawo za pomysł na to opowiadanie! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. kiedy cos nowego?

    OdpowiedzUsuń